poniedziałek, 24 września 2012

21...

Chyba spała, nie wiem była tyłem najwyraźniej nie chciała mnie widzieć. Wiem, że odebrałem jej wszystko ale jakbym tego nie zrobił to zrobił by to ktoś inny. Jest najpotężniejszą bronią jaka istnieje w naszym świecie więc czego się ona spodziewa. Przecież ja na prawdę ją kocham. Ja, istota bez duszy i serca byłem w stanie zmienić się tak bardzo dla drugiej osoby. Odwróciła się do mnie. Czułem, że nadal jest zła. Pewnie na jej miejscu też bym był.
-Czemu mi nie powiedziałeś?
-Czego?
-że spotkałeś się z tą suką. Czemu mi nie powiedziałeś, że ona nadal żyje?
-Z Kate? Przecież nic mnie z nią nie łączy. Chciała się spotkać to poszedłem.
-Nic was nie łączy? Ciekawe.....to czemu ją pieprzyłeś na każdym kroku? Czemu ona tylko jak nadarzy się okazja to się do Ciebie dobiera?
-To było zanim Ty się pojawiłaś. Teraz to jest jedno stronę więc możesz być spokojna.
-Sam mówiłeś, że ona dąży do celu po trupach więc jak mam być spokojna? Zwłaszcza, że Ty potrafisz być zazdrosny a jakiegoś Anioła.
-Nie byłem zazdrosny.
-Jak uważasz.
Rozpłakała się i wybiegła z pokoju. Co się z nią ostatnio dzieje? Od kiedy ona taka nerwowa i płaczliwa? Pobiegłem za nią. Była przed domem, chyba znów chciała stąd uciec. aż tak mnie teraz nienawidzi? Objąłem ją od tyłu.. Wciąż płakała. Nie mam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi!
-Czemu to wszystko się teraz dzieje?
-Ale co takiego?
-Czemu się od siebie oddalamy w takim momencie?
-Kocham tylko Ciebie i to się nie zmieni. Nie pozwolę Ci odejść.
-Więc czemu nic nie rozumiesz?
-Wytłumacz mi wszystko.
-To dziecko o którym mówił Gabriel. To nasze dziecko.
-Przecież to jest niemożliwe.
-Jesteś pewien? Jestem inna niż reszta, sama nie wiem czym jestem. Ty już też nie jesteś tym kim byłeś zmieniasz się, to ja Cię zmieniam chociaż nie wiem jak.
-Czyli będę ojcem?
-Tak
Byłem w szoku ale tak bardzo się cieszyłem. Nigdy nie sądziłem, że taka wiadomość wywołuje takie uczucia. Więc o to chodzi tym wszystkim ludziom.
-Będę was chronił, zabije wszystkich którzy będą chcieli zrobić wam krzywdę. A teraz wejdźmy do domu.

[Jasmine]
Weszliśmy do środka. Ulżyło mi, cieszył się a tak się bałam.
-Usiądź na kanapie, zaraz przyniosę Ci śniadanie.
-Poradzę sobie sama.
-Nie, od dziś nie wchodzisz do kuchni, nie sprzątasz tu w ogóle nie wykonujesz żadnych prac. Masz odpoczywać.
-Nie przesadzasz trochę?
-Nie chce by coś wam się stało. Zostaw wszystko mi. Niedługo wezwę Nao albo najlepiej wszystkich by zastanowić się co teraz.
Był taki szczęśliwy ale widziałam też jak bardzo jest przepełniony obawami. Bał się tak samo jak ja. Ale teraz wiedziałam, że nie jestem z tym sama.

wtorek, 24 lipca 2012

20...

Pukałam do drzwi już z 15 minut, Damona najwyraźniej nie było. Ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę to wrócić do domu. Co możesz zrobić? Gdzie pójść? Myśl! Wiem, Hamao! Ruszyłam w stronę jego domu. Ciche pukanie do i już po chwili drzwi były otwarte.
-Co ty tu robisz?
-też miło Cię widzieć.
-To nie jest odpowiedź.
-Mały konflikt?
-A gdzie te kochające się papużki nierozłączki?
-Jedna zamieniła się w zazdrosnego osła.
-Powiedział Ci?
-Ale co?
-A nie ważne, nic takiego. Więc to on jest zazdrosny a nie ty.
-Co miał mi powiedzieć?
-Nic takiego
-HAMAO!!!!
-Ostatnio spotkał się z Kate...
-że co? to ona żyje?
-żyje i ma się dobrze.
-Idziemy
-Gdzie?
-Na ziemie
-Niby jak?
-chyba zapominasz kto tu ma władze.
Już po chwili byliśmy na jakiejś ulicy. Nie wiem jakie to było miasto ale czy to ważne?
-Gdzie jesteśmy?
-Nie wiem
-Więc gdzie idziemy?
-Tam
wskazałam na jakiś bar po przeciwnej ulicy. W środku było dość tłoczno jednak nikomu to nie przeszkadzało. Głośna muzyka i półmrok nadawały jedynie odpowiedniego klimatu. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zamówiliśmy jakiś alkohol.
-Hamo
-Tak?
-Czemu Ci faceci się na mnie gapią? Zawsze raczej mnie nie zauważali.
-Bo zawsze Saga był w okolicy i nieco inaczej Cię postrzegali.
-debil
Dopiłam do końca czwartego drinka i wstałam
-Gdzie idziesz?
-Tańczyć

[Saga]
Byłem zdenerwowany po wizycie tego całego Gabriela ale teraz to byłem już maksymalnie wkurwiony. Jakiś czas temu Hamao się ze mną skontaktował  i teraz wchodzę już sam nie wiem do którego z kolei baru. Opis okolicy się zgadza więc wchodzę. Chwile temu byłem wkurzony? Nie to było nic w porównaniu z tym co jest teraz. Jakiś napalony koleś jakby nigdy nic tańczy sobie z Jasmine. Podeszłem do nich i pociągnołem ją za rękę w stronę wyjścia.
-jesteś pijana
-Co ty tu robisz? śledzisz mnie?
-Hamao zadzwonił po mnie. Czemu doprowadziłaś się do takiego stanu?
-A ty czemu mnie zabiłeś?
-Nie odpowiada CI twoje obecne życie?
-NIE! Chciałam kiedyś założyć rodzinę, mieć dzieci, wziąć ślub. A Ty mi to wszystko zabrałeś dla własnego kaprysu.
Zawsze życie ludzkie wydawało mi się głupie. W końcu ludzie popełniają błędy, zamartwiają się wszystkim a na samym końcu i tak lądują u nas. Więc czemu tak bardzo chcą tego całego gówna tutaj?
-Nie rozumiesz prawda? Przecież jak może zrozumieć to ktoś kto nigdy nie miał uczuć ktoś kto jest bezduszny.
Stałem nie mogąc nic powiedzieć Patrzyłem jedynie na jej zaszkole oczy. Może ma racje? Nie wiem co to prawdziwe życie, a będąc diabłem mogę wiedzieć co to miłość? Objąłem ją, zaczęła płakać jednak się nie wyrywała.
-Wracajmy do domu
Pokiwała jedynie głową

czwartek, 28 czerwca 2012

19...

[Jasmine]
Razem z Sagą siedziałam w salonie żądne z nas się nie odzywało. Przez nasze zdenerwowanie aż gęstniało powietrze w pokoju. Lada moment miał się pojawić ktoś z Nieba i nie mieliśmy pojęcia do czego doszli tam na górze. Z pozbycia się Lucyfera wydawali się być zadowoleni ale czy na pewno?  Momentalnie zrobiło się jaśnie.
-Cholera chyba nigdy się nie przyzwyczaję, że u was lądowanie są twardsze.
Na środku pomieszczenia pojawił się wysoki, wysportowany mężczyzna o blond kręconych włosach i błękitnych oczach. Białe skrzydła i ubranie wyjątkowo mu pasowało. Mimo, że miał dużo delikatniejszą urodę od wszystkich diabłów jakie znam to miał w sobie coś bardzo pociągającego. Takashi patrzył na niego z lekkim zdziwieniem, za to ja z lekkim zainteresowaniem. Gość popatrzył na nas pytająco.
-A tak zapomniałem się przedstawić Nazywam się Gabriel i jestem tu by reprezentować władze najwyższą.
Zaprezentował wszystkie swe zęby w najwspanialszym uśmiechu jaki kiedykolwiek widziałam.
-Ten Gabriel?
Z wyczuwalną złością zapytał basista. Najwyraźniej dobrze wiedział o czym teraz myślę.
-Nie, nie ten o którym myślicie. Jestem nowy.
-Dali nam nowicjusza? 
-Spokojnie jestem najlepiej poinformowany tam na górze.
Rozmowa ich nie doprowadziła by do niczego dobrego a konflikt teraz są nam zbędne.
-Jakie są ustalenia?
-Nasze władze długo myślały nad tym. Pierwszym pomysłem było by połączyć niebo z piekłem jednak były głosy sprzeciwu i słusznie. Chcemy zaproponować Ci  władzę nad podziemiami.
-Mi? Czy dam rade?
-Uważamy, że jesteś do tego stworzona jednak będziesz podlegała pod okres próbny
-To znaczy?
-Przez pewien okres czasu regularnie będzie się tu zjawiał nasz reprezentant sprawdzić jak się sprawy mają i czy w czymś nie pomóc albo czegoś nie wyjaśnić.
-Kto nim będzie?
-To ja zostałem do tego przydzielony.
-Czy możemy wystąpić o zmianę? 
-Panie Sakamoto obawiam się, że jest to nie możliwe bez odpowiednich argumentów, a jak oboje wiemy nie ma Pan nic na mnie.
Irytacja Takashiego i zadowolenie Gabriela było na prawdę zabawnym widokiem.
-W takim razie czy Panienka Jasmine zgadza się na takie warunki?
Panienka? Skąd on się urwał? A no racja spadł z chmurki.
-Tak
-Liczymy na owocną współpracę.  A teraz proszę mi wybaczyć ale muszę już wracać, w najbliższym czasie skontaktuję się z Tobą. A co do Pana Panie Sakamoto po dokładniej analizie doszliśmy do wniosku, że pod wpływem Pana współlokatorki przestał być Pan diabłem. Jednak zwykłym obywatelem też się Pan nie stał, jak na razie trudno nam powiedzieć czym Pan jest. Proszę należycie wychować dziecko. Do zobaczenia.
Przez chwilę zrobiło się znowu jaśniej po czym zniknął.
-Co za bezużyteczny pajac. Ten jego irytujący uśmieszek.
-I kto to mówi? Nie mogłeś być milszy? Chciał pomóc.
-Po co miałem być milszy? Nadrabiałeś za mnie. Aż dziwne, że nie poprosiłaś by na kolacje został.
-Zamknij się! I pomyśl chwilę!
-O czym? O jego "zniewalającym" uśmiechu? Czy może idealnej budowie ciała? A może mam pomyśleć czy dobrze całuje?
Mówiąc to próbował naśladować damski głos
-O co Ci do cholery chodzi?
-o co mi chodzi? Może o Twoje maślane oczka i prawie slinotok na jego widok.
-Czyżby ktoś tu był zazdrosny?
-Pff nie żartuj sobie nawet.
Mógłby się chociaż przyznać, że jest zazdrosny. Sam tego chciał! Wstałam i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
-Jak Ci przejdzie to się odezwij, a przez ten czas zastanów się o jakim dziecku mówił.
-Jedno jest pewne nie naszym więc nie ma się czym przejmować.
Co za bezduszny egoista. Postanowiłam zmienić swój kierunek i wyjść z domu. Przecież zawsze mogłam iść do Damona.
-Gdzie idziesz?
Nawet nie chciało mi się na to odpowiadać. Zamknęłam tylko drzwi zostawiając go by mógł się zastanowić i przyznać przed samym sobą

Wiem, że krótkie i po dość długim czasie ale jakoś tak mnie właśnie naszło i w ciągu chwili powstało :)

poniedziałek, 26 marca 2012

18..

[Jasmine]

Miyavi zaprowadził nas do który z wyglądu pasował mi na dom Nao, czyli po przekroczeniu drzwi przypominał bibliotekę. Szliśmy ciemnym, długim korytarzem, na końcu znajdowały się wysokie drzwi, a za nimi tona różnej broni oraz zmęczeni mieszkańcy piekła. Przy zasłoniętym oknie siedział Takashi, niewiele myśląc podbiegłam do niego. Na mój widok wstał. Tak jak niemal każdy miał liczne zadrapania i stłuczenia.
-Nawet nie wiesz jak bardzo się bałem, że mogą Cie znaleźć.
Ukrył twarz w moich włosach.
-Już jestem tutaj i więcej nie dam nas rozdzielić.
Saga złączył nasze wargi, w jego pocałunku było czuć tęsknotę.  Dopiero on przypomniał mi, że dla mnie to był jeden dzień ale dla niego nieco więcej.
-Wiem, że martwiliście się o siebie ale to nie czas na czułości.
Tą krótką chwilę zapomnienia przerwał nam Nao.
-Musimy już iść
-Jasmine posłuchaj. Cały czas masz się trzymać za mną chyba, że będę kazał Ci uciekać. Nawet nie próbuj udowadniać, że jesteś silna, poświęcać życia lub oddać się mu w ręce. Samą swoją obecnością ratujesz nasze istnienie chociaż i tak wątpimy by Lucyfer grał czysto.
-Tym razem będę posłuszna.
-Dobrze więc chodźmy.
Szliśmy mniej więcej w  połowie naszej pseudo formacji. Dookoła panował mrok,a  wszystkie budynki zostały zniszczone. Widok był straszny. Zacisnęłam mocniej dłoń basisty. Przed nami pojawił się Lucyfer otoczony swoją armią. Było ich więcej i już na pierwszy rzut oka było widać, że są lepiej uzbrojeni. Po plecach przeszły mnie ciarki.
-Gdzie jest dziecko piekła i nieba?
Potężny i pusty głos rozbrzmiał po całej okolicy.
-Tu jestem.
Nie spodziewałam się nawet, że mój głos może być tak cichy i niepewny.
-Postanowiłaś zostać moją prawą ręką?
-Nie oddamy jej.
Tym razem odpowiedział mu Takashi.
-Sami tego chcieliście. Do ataku! Unicestwić wszystkich, a ją przyprowadzić mi żywą.
Takashi stanął tak, że nie widziała nic po za jego plecami jednak odgłosy jakie dochodziły przyprawiały gęsią skórkę. Musiałam coś zrobić. Nie mogę pozwolić by wszyscy ucierpieli z mojego powodu. Tylko co? Co ja mogę? Niespodziewanie Saga krzyknął z bólu po czym upadł na ziemie. Chwilę później obok niego runął sprawca. Dookoła nas utworzyło się koło składające się z naszych. Stali do nas plecami w pozycji obronnej. Padłam na kolana obok ciała basisty.
-Takashi otwórz oczy! Słyszysz?
Nie było żadnej reakcji. Odszedł? Odszedł beze mnie? Po policzkach spływały mi łzy. Momentalnie złość we mnie narastała, czułam jak pali mnie od środka. Następnie przeraźliwy ból łopatek i pojawiły się moje czarne skrzydła.  Uniosłam się około 3 metrów nad ziemie.Musiała  minąć chwila zanim obraz stał się wyraźny. Teraz wszyscy patrzyli na mnie w oczekiwaniu tego co zrobię. Tyle, że ja sama nie wiedziałam co zrobię. To nie umysł kierował moje ciało, a ciało kierowało umysł. W jednym momencie coś na kształt ognistych kuli trafiło w "tych złych" z wyjątkiem Lucyfera. Po kilku sekundach zamienili się w popiół.
-No proszę w niecałą minute wybiłaś moje całe wojsko.
-Zamknij się albo będziesz kolejny.
-Jesteś przekonana, że dasz radę pokonać kogoś takiego jak ja?
-Nigdy nie byłam czegoś tak pewna jak tego, że jestem w stanie Cię pokonać.
W ręku pojawiła mi się błyskawica. Schodząc coraz niżej zbliżałam się do tego śmiecia by na koniec przebić  go.
-Nikt nie ma prawa ranić osób mi bliskich!
-Wy..wy...wygrałaś
Ledwo wyszeptał i odszedł. Mrok zastąpiła jasność.


[Damon]

Znów nastała jasność. Dziś ponieśliśmy więcej ofiar w tym Sage. To co się przed chwilą działo jest nie do opisania. Każdy jeszcze jest w szoku. Jasmine podbiegła do ciała ukochanego i zasłoniła je swoimi skrzydłami. Była w rozpaczy. Trzęsącą ręką zamknęła mu oczy. Chciałem ją pocieszyć tylko jak? Każde słowa w takiej sytuacji są nie na miejscu. Na ziemi mógłbym powiedzieć, że teraz jest mu lepiej ale tu? Odchodzisz stąd równe jest przestaniu w ogóle istnieć.
-Taki cios nie powinien go uśmiercić. Nie diabła.
Nao najwyraźniej nie mógł uwierzyć w utratę przyjaciela.
-Nie powiedział wam? Ten idiota nic nie powiedział?
Jasmine krzyczała przez łzy.
-Czego nie powiedział?
Tora tym pytaniem zaczął uspokajać wszystkich. Mimo, że sam był na skraju wytrzymałości próbował zminimalizować rozsypkę.
-Nie jest już taki jak wy. Jego płomień zaczął wygasać, a w jego miejscu zaczynało bić serce.
Nikt nie miał odwagi się odezwać.  I wtedy stało się coś jeszcze bardziej niezwykłego. Jasmine położyła dłonie w miejscu gdzie Saga powinien mieć serce, a spod nich wydobyło się niebieskie światło. Gdy światło zaczęło przygasać Jasmine osunęła się na ziemie, a jej skrzydła schowały się. Saga otworzył oczy, a kiedy zobaczył leżącą na ziemi dziewczynę która ledwo co oddycha zerwał się na kolana i wziął ją w ramiona.
-Nie mogłam pozwolić Ci odejść. Lepiej zginąć niż spędzić wieczność bez Ciebie.
Zamknęła oczy a jej głowa opadła.
-Jasmine! Ocknij się. Proszę! Nie możesz teraz mi tego zrobić.
Nao szybko ją obejrzał po czym poklepał basistę po ramieniu.
-Saga spokojnie. Nic jej nie będzie. Jest tylko przemęczona, musi odpocząć.
Saga chciał ją wziąć na rance i zanieść do domu jednak sam ledwo się trzymał na nogach.
Podniosłem ją.
-Ja ją wezmę, ty ledwo stoisz.
W milczeniu wracaliśmy. Nie musieliśmy nic mówić. Położyłem ją na łóżku i zostawiłem ich samych.






[Saga]





Od tygodnia panował już spokój. Piekło zostało już prawie całkowicie odbudowane. Nie wiedzieliśmy co dalej, nie było władcy podziemi. Niebo zapowiedziało swoją wizytę dokładnie tydzień po tym jak Jasmine się obudzi. Chcieli by przejęła władzę. Jednak mieli w planach bardziej pokojową współpracę niż była do tej pory. Codziennie mam nadzieję, że otworzy oczy. Łudzę się tym siedząc obok łóżka.

Poczułem jak coś zaciska mi się na dłoni. Otworzyłem oczy. To Jasmine odzyskała przytomność.
-Czy już wszystko w porządku?
Jej głos był jeszcze słaby.
-Teraz już tak.
Uśmiechnęła się radośnie.
-Udało się nam.
-To Tobie się udało. Ale nie rób tego więcej. Nie strasz mnie tak więcej.
-Jeśli Ty obiecasz, że już więcej nie spróbujesz mnie zostawić samej.
-Obiecuje. Już zawsze będę przy Tobie.




Na tym miało się to opowiadanie zakończyć, przynajmniej tak planowałam od samego początku. Jednak czuje pewien niedosyt więc jak wymyślę co ma  wydarzyć się dalej to od razu zacznę pisać tu znowu. Niestety jeszcze nie wiem jak mają się potoczyć dalej losy bohaterów.

poniedziałek, 5 marca 2012

17..

Ubrani jak na miejsce wiecznego śniegu przystało wyszliśmy z hotelu.
-W tym się nie da chodzić!
-Hamao nie przesadzaj, nie jest tak źle.
Patrzenie się do tyłu w stronę chłopaka nie było dobrym pomysłem ponieważ potknęłam się i upadłam na centralnie na twarz. Muszę wspominać, że potknęłam się o śnieg który jest tu w każdym możliwym miejscu? Hamao nie wytrzymał i wybuchnął śmiechem .
-To nie jest śmieszne!
-Owszem jest i to bardzo
-Nie śmiej się tylko pomóż mi wstać.
-A co nie jesteś w stanie sama w tych ciuszkach?
-Dobra masz racje w tym nie da się normalnie funkcjonować, a teraz pomóż mi! Ten śnieg jest CHOLERNIE ZIMNY!!
-Już, już
Pomógł mi się podnieść mimo, że to nie było takie łatwe w tych wszystkich zaspach do pasa.
-Koniec tego nabijania się ze mnie idziemy lepić bałwanka.
Szliśmy jeszcze kawałek przed siebie w dość wolnym tempie ale po prostu nie dało się szybciej.
-Daleko jeszcze będziemy iść.
-Nie narzekaj! Musi być odpowiednia sceneria na pierwszego w życiu bałwana.
-Ale ona się nie zmienia. Wszędzie jest tak samo biało.
-Ehhh faceci...tu będzie idealnie.
Ulepiliśmy trzy duże kule które znalazły się na sobie. Cała nasza konstrukcja była prawie mojego wzrostu.
-Ulepmy mu biust
Zmierzyłam go odpowiednio wzrokiem
-Chciałeś bałwana a nie jakąś bałwanice więc biustu nie będzie.
-A uszy?
-Uszy możesz spokojnie lepić.
-Ręce?
-Oczywiście
Z nimi był mały problem, a mianowicie nie do końca się trzymały więc zostały zrobione na wzór łapek a uszy przerobione na takie jak u misia. W taki oto sposób mieliśmy misia-bałwana. Szybko dokleiliśmy mu pseudo nóżki, żeby nie było, że jakiś wybrakowany.
-Czegoś mu brakuje. Te na filmach wyglądają hmm tak mniej biało.
-No jasne, że brakuje. Nie ma jeszcze na sobie bałwankowego zestawu.
-Czego?
-No węgielków i marchewki.
-Marchewka do misia nie pasuje.
-Więc będą same węgielki.
Wyjęłam z kieszeni garść czarnych kamyczków. Posłużyły nam one za oczy i on.
-Hmm jeszcze jeden na środek brzuszka.
-śliczny.
-Nie, śliczny to dopiero będzie.
Podeszłam do niego i zdjęłam mu szalik który następnie owinęła wokół naszego śnieżnego przyjaciela. No co? Przecież Hamao i tak nie zmarznie.
-Masz racje teraz o wiele lepiej.
-Więc teraz czas na woooojne!!
Rzuciłam mu prosto w twarz śnieżką i zaczęłam uciekać Ganialiśmy się   tak dość długo. Po wielokrotnym wytarzaniu przeciwnika w śniegu stwierdziliśmy, że czas coś zjeść.

Kelnerka przyniosłam nam posiłek. Podziobałam widelcem w blisko nie określone coś.
-Ja mam to zjeść?
-Chyba tak
-Ale to sam ohydny tłuszcz 
-U mnie też.
-Brzydzę się tego.
-Rozumiem Cię, mi się cofa na sam widok.
-W hotelu pewnie nie dostaniemy nic lepszego.
-Próbujemy?
-Dobra na trzy.
Nabraliśmy na widelce trochę "jedzenia"
-Raz....dwa...........................................blee.....trzy
Zatkaliśmy sobie nosy, zamknęliśmy oczy  i zaczęliśmy rzuć obiad krzywiąc się przy tym przeraźliwie. Nie smakowało to zbyt dobrze jednak lepiej niż wyglądało. Jakoś przemęczyliśmy się  przez połowę posiłku i wróciliśmy do hotelu.



[Saga]
Lucyfer był naprawdę wkurzony. W takim stanie jeszcze nigdy nikt go nie widział. Właśnie udało nam się ukryć w jednym z domów. To co się aktualnie działo na zewnątrz było nie do opisania. Armia Lucyfera była skłonna do wszystkiego, mieliśmy już pierwszą ofiarę, a to dopiero pierwszy dzień starć. Zdaliśmy sobie sprawę, że nie mamy jednak szans ale nikt tego głośno nie przyzna. Było już za późno. Nie mogliśmy się poddać. Podszedł do mnie Nao, mózg naszej strategii.
-Wiem, że Ci się to nie spodoba ale ktoś musi po nią iść. Słyszałeś jeśli nie ściągniemy jej tutaj piekło przestanie istnieć tak samo jak ziemia.
-Wiem. To trudne ale wiem.
-Obronimy ją zobaczysz. Jeszcze wygramy tą wojnę.
-Jak na razie przegraliśmy bitwę.
-Jedna bitwa nie decyduje o całej wojnie.
-Miv!!!!!!!!!!
-Tak?
Miyavi stał już obok mnie.
-Mogę CI zaufać prawda?
-Oczywiście.
-Przyprowadzisz tu Jasmine i Hamao.
-Ja? Myślałem, że ty...
-Muszę zostać i zminimalizować jak najbardziej zagrożenie przed jej powrotem.
-Rozumiem. Wrócę jak najszybciej to możliwe.
Zniknął. Oby tylko wszystko się udało.

[Jasmine]
Jedliśmy właśnie kolacje kiedy wpadł raptem do pokoju Miyavi z lizakiem w ustach.
-Miv co tu robisz? Gdzie Takashi? Coś mu się stało?
-Z nim wszystko w porządku. Przysłał mnie po was.
-Jak...jak....jak sytuacja?
-Zrobili tam niezłe piekło znaczy to niby było już piekło ale hmm jakby piekło w piekle. Sami się niedługo przekonacie. Zbierajcie rzeczy. Samolot już czeka.
-Nie możemy się po prostu   przenieść? Było by szybciej.
-To zbyt ryzykowne. Po za tym musimy trzymać się planu.





Dziękuję wszystkim za życzenia :* to na prawdę bardzo miłe z waszej strony, jeszcze raz dziękuje :*

piątek, 2 marca 2012

Zapraszam

Tak jak mówiłam 2 marca miał być gotowy już mój nowy blog z okazji tego, że ten już powoli dobiega końca. W takim razie, żeby nie zwlekać dłużej zapraszam xD

niedziela, 26 lutego 2012

16..

Pokój nie był duży jednak spokojnie mieściły się dwa łóżka w tym jedno dwuosobowe. Pod ścianą stał jeszcze mały stolik z trzema krzesłami, mała kuchenka oraz lodówka, a za drzwiami niewielka łazienka.
-Zastowie was samych.
-Gdzie pójdziesz?
-Mną się nie martw, zobaczę okolicę tak na wszelki wypadek.
-Dzięki
Takashi próbował być opanowany jednak dobrze wiedziałam, że denerwuje się ze wszystkich najbardziej.
-Połóż się i spróbuj zasnąć
-Saga jak mam zasnąć skoro nie wiem czy to nie jest nasza ostatnia wspólna noc.
-Obiecuje Ci, że nie widzimy się po raz ostatni. Przed nami jeszcze cała wieczność.
-Jesteś pewien, że możesz to obiecać?
Wyją z kieszeni obrączkę z białego złota z wygrawerowanym napisem "ślubuje" a od środka " J&T". Wsuną mi ją na palec
-ślubuję Ci moją miłość na wieki i że Cię nie opuszczę przez całą wieczność.
Mimowolnie łzy popłynęły mi po policzkach. 
-Głupiutka, nie płacz.
-Kocham Cię
-Wiem skarbie, też Cię kocham. Nie płacz już, niedługo znowu się zobaczmy.
-Uważaj na siebie i pamiętaj, że zmieniłeś się.
-Wszyscy będziemy uważać. A  teraz na prawdę spróbuj zasnąć.
Wtuliłam się w niego i nakryłam dwiema kołdrami, co jak co ale zimno to było strasznie.Po pewnym czasie oboje już spaliśmy. Rano w łóżku leżał również Hamoa w tym momencie zazdrościłam mu, że nie czuje chłodu. Wstałam pierwsza by zrobić wszystkim śniadanie jednak miałam pewien problem ponieważ w lodówce nic nie było, sklepu nigdzie też nie a w iny sposób tutaj nie mogłam zdobyć jedzenia. Zeszłam do recepcji.
-Przepraszam czy mogłabym prosić coś na siadanie?
-Ależ oczywiście kochaniutka już Ci przynoszę coś ciepłego.
-Nie trzeba wystarczą same produkty
-Tak rzadko mamy tu gości..poczekaj chwilkę już coś robię.
Usiadłam na fotelu i cierpliwie czekałam na powrót kobiety.   Po 15 minutach wróciła z jajecznicą dla 3 osób oraz herbatą w termosie.
-Bardzo dziękuje
-A nie było wam za zimno?
-Nie, nie dziękujemy za dodatkowe nakrycia.
-Jakby było wam coś więcej potrzeba to nie krępujcie się.
-Dziękuje.
Wróciłam do pokoju. Widok jaki zastałam bardzo mnie ucieszył Hamao i Takashi najwyraźniej całkiem nieźle się dogadywali.
-Przyniosłam wam ciepłe śniadanie
-Dziękujemy.
-Zjadam i muszę jechać.
-Już?
-Niestety czekają na mnie.
W nieco napiętej atmosferze zjedliśmy śniadanie.
-Muszę już jechać. Uważaj na nią.
-Bądź spokojny jeśli będzie taka potrzeba poświęcę istnienie za nią.
-Hej nikt tu niczego nie będzie poświęcał.
-Nao Ci zaufał więc i ja Ci ufam. Niedługo ktoś po was przyjedzie. Uważajcie na siebie
-Też uważaj.
Pocałowałam go na pożegnanie i wyszedł.
-Spokojnie wiedzą co robią. Są silniejsi niż wyglądają.
-Skąd wiesz prawie ich nie znasz
-To prawda ale dobrych parę dziesiąta lat byłem w piekle i spędziłem je na trenowaniu
-Ty?
-Co nie wyglądam?
-No trochę
-Wiem, delikatne rysy twarzy i te sprawy ale widzisz pozory mylą.
-Też racja. Będziemy tu siedzieć cały czas czekając na nich?
-Nie musimy tu być znajdą nas wszędzie. Myślę, że możemy się przejść tylko jest naprawdę zimno.
-No wiesz domyśliłam się.
-Mam do Ciebie dziwną prośbę, wiem, że to nie czas na takie rzeczy ale też nie możemy cały czas się przejmować bo to nas wykończy.
-Wal o co chodzi.
-Widzisz nigdy nie ulepiłem bałwana.
Moją pierwszą reakcją był wybuch śmiechu jednak gdy zobaczyłam jego powagę szybko i ja się uspokoiłam.
-Ty tak poważnie?
-Tak
-W takim razie idziemy lepić najładniejszego bałwana jakiego świat widział a później bitwa na śnieżki
-Nie tak szybko ubierz się najpierw
-Ah tak już już. Ale wiesz Ty też musisz trzymać pozory ludzie jednak jacyś się tu kręcą
-No racja już się ubieram


Odnośnie 2 bloga to niby już jest ale nie ma jeszcze żadnego posta dodanego mimo że pierwszy jest już prawie skończony. Muszę tylko jeszcze pomyśleć jak wszystko zrobić co by jakoś wyglądało i było wszystko co chce. Myślę, że wszystko będzie gotowe na 2 marca. Tak tak data nie jest przypadkowa otóż to urodziny Lee Hong Ki no i oczywiście moje :)

niedziela, 19 lutego 2012

15...

Saga aż kipiał ze złości. Nikt się nie odzywał.
-Przepraszam za spóźnienie.
-Kim jesteś?
Saga zerwał się momentalnie z miejsca.
-Hamao, Nao kazał mi tu przyjść
Teraz każdy patrzył na lidera
-Już wszystko tłumacze. Chciałem pomóc Jasmine i szukałem kogoś z jej rodziny. Hamao jest jedyną osobą jaką udało mi się znaleźć. Ich pokrewieństwo jest dość odległe jednak mają wspólne korzenie.
Serce zaczęło bić mi mocniej, niby nie wiele a zarazem tak dużo.
-Miło mi. Jasmine
-To mnie miło
Jego uśmiech był powalający. Patrząc na nas nie dało się powiedzieć, że stanowimy rodzinę. On miał typował azjatycką urodę, a ja natomiast typową dla hiszpanek. Takashi podszedł do niego uścisnąć dłoń. Niewielki gest a jak cieszy.
-Dobrze więc wracajmy do problemu.
Nao poczekał aż wszyscy zajmą na nowo miejsca.
-Mamy kilka dni na to by ukryć Jasmine. Lucyfer ma jeszcze nadzieje na zmianę zdania tak więc przejście na ziemie jest jeszcze otwarte jednak to kwestia czasu. Saga dziś musisz zabrać Jasmine na ziemie razem z Hamao.
-Czemu z nim?
-Nikt po za nami nie wie, że w ogóle wiemy o jego istnieniu więc jest najbezpieczniejszy, a przecież sama zostać nie może. Przeniesiecie się na Hawaje jest to miejsce logiczne z punktu widzenia piekła ale, że mogą łatwo wykryć miejsce przeniesienia się musicie lecieć na Alaskę to jest najmniej logiczne miejsce i nie będą was tam szukać. Następnego dnia Saga wrócisz na Hawaje by wrócić do piekła,a kiedy wszystko będzie gotowe ściągniemy was.
-A co z wami? mam się ukrywać i tyle?
-My stoczymy bitwę. Ukrywając się pomagasz nam.
-Nie mogę siedzieć bezczynnie.
-Musisz!
Saga znowu podniósł głos. Nie  panował nad nerwami.
-Wy dwoje na górę.
Poszliśmy posłusznie za basistą. w pokoju stały już przyszykowane torby.
-Musicie pamiętać, że nie możecie używać od teraz swoich mocy.
Otworzył portal i pojedynczo przeszliśmy przez niego. Już po chwili nasza trójka stałą na lotnisku.
-Chodźcie za mną. 
Szliśmy w milczeniu. Czułam się nieswojo. Z ust Takashiego wydobywały się tylko suche polecenia. Nawet nie wiem w którym momencie byliśmy już w samolocie. cała podróż w milczeniu. Saga wyglądał jak posąg. Serce mi pękało...ostatni raz mogłam widzieć przyjaciół a nawet się nie pożegnałam. Po 10 godzinach wylądowaliśmy tylko po to by przesiąść się w prywatny samolot który pilotował basista.
-Wszystko będzie dobrze
Nieśmiały głos Hamao sprawiał, że w tym wszystkim dostrzegałam iskierkę nadziej. Po kolejnych godzinach wylądowaliśmy. Nie otaczało nas nic oprócz śniegu. Saga naciągnął mi na głowę grubą czapkę a następnie kaptur.
-Godzina jazdy i będziemy w hotelu.
Władowaliśmy się do samochodu. Ogrzewanie od razu przyniosło ulgę. Tak jak mówił po godzinie byliśmy na miejscu. W recepcji siedziała starsza kobieta.
-Rezerwowałem pokój na nazwisko Sakamoto
-bardzo proszę klucz. Jednak bardzo przepraszam już dawno nie było takich mrozów więc nasze ogrzewanie nie daje rady. Za chwilę wyślę kogoś z dodatkowymi kołdrami.




Jakieś dziwne wyszło...trudno....szablon miał być jaśniejszy a wyszedł jeszcze ciemniejszy, może jeszcze go zmienię. W ogóle to opowiadanie małymi kroczkami zbliża się do końca..jego zakończenie miałam w głowie zanim jeszcze wymyślona była reszta. Ale spokojnie jeszcze trochę przed nami :)  tak właściwie to mam pomysł już nawet na kolejne, jakoś tak na dłuższe nie mam pomysłów. Nie wiem czy po tym zacznę pisać kolejne ponieważ nie tyczyło by się już Alice Nine ani nawet The Gazette więc czy ktoś by to czytał? Ostatnio jakoś przestałam ich prawie słuchać gównie moją listę zajmuje FT Island z powodu tekstów...więc opowiadanie by się ich tyczyło.

poniedziałek, 6 lutego 2012

14...

[Jasmine]
Nadeszła godzina której tak bardzo się obawialiśmy. Czy po wejściu będziemy jeszcze w stanie wyjść? Ponad 3 metrowe drzwi otworzył się z hukiem. Czekał nas do pokonania już tylko długi korytarz, na jego końcu znajdowało się coś w rodzaju tronu postawionego na około metrowym podeście. Powietrze śmierdziało siarką,a temperatura była znacznie wyższa niż na zewnątrz. Czułam na plecach oddech Sagi był on tak samo zdenerwowany jak ja. Ostatnie kroki....trzy, dwa, jeden..stop.
-Chciałeś nas widzieć Lucyferze
Takashi nie dawał nic po sobie poznać, natomiast ja nie byłam w stanie dźwięku wydobyć.
-Zgadza się. Zastanawiam się czemu tak długo trwa przygotowanie panienki Jasmine.
Panienki??!!! Skąd on się urwał?
-otóż nasz drogi Panie nie uważam by była już gotowa. Robi duże postępy jednak stać ją na więcej.
-Może nie jesteś wystarczająco dobrym opiekunem?
-Staram się z całych sił
-W takim razie masz jeszcze 3 dni a następnie przyprowadzisz ją by wstąpiła w szeregi mojej armii przybocznej.
-A jeśli jej nie przyprowadzę?
-Odważysz się mi sprzeciwić? Dobrze wiesz kim jest wiec zdajesz sobie sprawę jaki jest jej los.
-A co jeśli nie zgadzam się służyć dla ciebie?
W końcu udało mi się zebrać w sobie.
-Jak na władce przystało będę musiał Cię unicestwić aby zlikwidować ryzyko przejęcia przez Ciebie władzy. Jednak zdaje sobie sprawę, że cześć stanie po twojej stronie więc stopniowo będę likwidował osoby otaczające Cię z nadzieją, że jednak zaszczycisz mnie stając u mojego boku.
-Nie licz na to.
-Masz 3 dni na zmianę zdania, w przeciwnym razie szykuj się na wojnę która pochłonie wiele ofiar w tym Ciebie.Bądź pewna, że jako pierwszy odejdzie on, widzę że między wami jest zakazane uczucie. A teraz możecie już odejść.
bez słowa wyszliśmy z budynku. Saga zadzwonił do chłopaków każąc im pozbierać jak najwięcej osób i zjawić się w domu jak najszybciej.
-Nie przejmuj się nikt nie ucierpi
-Czy Ciebie tam nie było? On nas wszystkich zabije
-Formalnie rzecz biorąc już jesteśmy martwi.
-To nie czas na żarty.
-Po prostu się nie przejmuj nie dam nikomu zrobić Ci krzywdy ani nikomu innemu. Dawniej służyłem dla niego. Byłem dowódcą jego wojsk i wiem jakie są ich najsłabsze punkty i na ile ich stać.
Weszliśmy do domu, jeszcze nikogo nie było. Napięcie nie opadło nawet minimalnie.
-Takashi poddam się
-Co?
-Będę służyła dla Lucyfera, jest to nie wielkie poświęcenie jeśli chodzi o wasze bezpieczeństwo.
-Zdajesz sobie sprawę, że to nie potrwa rok czy dwa tylko całą wieczność? To się nigdy nie skończy
-Ty go zostawiłeś
-Ja nie byłem jego tajną bronią i nie stanowiłem zagrożenia jego władzy.
-Nie ważne. Dam radę.
-Czy ty wiesz jakie brednie wygadujesz? Myślisz do cholery, że Ci na to pozwolę? Pójdziesz do niego po moim trupie!!
Otworzyły się drzwi i do środka weszło z 20 osób między innymi wszyscy członkowie Alice Nine, The Gazette, Miyavi i Damon natomiast reszta była dla mnie obca.
-Co się stało?
Na czele grupy stał Nao
-Usiądźcie
Wszyscy zajęli miejsca
-Mów o po co nas tu wezwałeś
-Szykuje się wojna mamy 3 dni.
-Przeciwko?
-Lucyferowi, poznał prawdę i chcę ja chociaż by po trupach.
-Nie będzie żadnej wojny! Możecie już wracać. Zrobię jak chce.
-Zamknij się i siadaj!!!!!
-Saga ma racje nie oddamy Cię
Kai próbował załagodzić wybuch Sagi
-Musimy wszystko szczegółowo ustalić, za chwilę powinni być już pozostali.
Nao wyją już swój gruby notes i zaczął przeglądać zawzięcie coś...




Tak sobie myślę i doszłam do wniosku, że pomimo tego, że czasu mam teraz niewiele to i tak chciała bym coś zmienić. I tu właśnie zwracam się do was. Treść opowiadania zależy jedynie ode mnie jednak całą reszta już będzie zależała od was :) Niby pisanie daje mi chwilowe oderwanie się od nauki itd to jednak jest on dla was i cieszy mnie, ze ktoś tu zagląda, czyta i komentuję. Wiec piszcie śmiało co zmienić, coś dodać może usunąć? Nie zmieni się jedynie główna treść ale cała reszta jak najbardziej może. z góry dziękuję :)
 

czwartek, 2 lutego 2012

13...

[Jasmine]
Usiadł obok mnie na łóżku.
-Daj rękę.
-Po co?
Sama byłam zaskoczona jak oschle brzmiał mój głos.
-Abym czuł, że to co Ci pokazuję to tylko wspomnienia.
Podałam mu prawą dłoń.
-A teraz zajrzyj mi w umysł. Tam znajdziesz odpowiedź na wszystko. Jeśli chodzi o wspomnienia to nie da się ich sfałszować.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na myślach Takashiego. Było to jak wyświetlany film. najpierw pokazał mi pierwsze spotkanie z Kate. Zaskoczyło mnie to, że to ona się już na samym początku zaczynała do niego dobierać jednak nie skutecznie, wielokrotnie ją odtrącał. Następnie moim oczom ukazał się widok wszystkich członków zespołu. Nao siedział z telefonem w ręku i rozmawiał z Kaiem było widać, że był mocno zaangażowany emocjonalnie w tą rozmowę. Hiroto, Shou i Tora byli zajęci sobą, a świat otaczający ich nie miał znaczenia. Na ten widok ogarnęła mnie fala smutku i samotności. To musiały być uczucia Sagi z tamtego okresu. Kiedy zorientował się,że zaczynam odczytywać jego uczucia od razu zmienił scenę. Teraz ponownie byłą Kate.
-czemu jesteś taki przybity?
-nie twoja sprawa
-może jakoś ci pomogę?
-wątpię 
-rozluźnij się
Ta szmata rozpięła mu koszulę i zaczęła całować po torsie. W Takashim odezwał się instynkt i rzucił ją na łóżko. Na całe szczęście darował mi późniejsze obrazy. Następnie pokazał mi jeszcze kilka podobnych spotkań świadczących o tym, że żadnych uczuć w tym nigdy nie było.
Otworzyłam oczy. Takashi szybkim ruchem otarł łzy tak bym ich nie zauważyła...dopiero teraz zdałam sobie sprawę jaki ból sprawiała mu samotność zwłaszcza, że życie miłosne wszystkich znajomych było aż do zarzygania różowe. Basista wstał by wrócić do siebie. Tak po prostu bez słowa.
-Poczekaj, zostań.
Wrócił położył się obok mnie, wtuliłam się w niego.
-Przepraszam, nie sądziłam, że w runiesz możecie odczuwać samotność.
-Nie miałaś jak tego wiedzieć.
-Ale czemu próbowałeś na siłę się w niej zakochać,a jedyne co czułeś to nienawiść.
-Chciała dobrze, jednak była zbyt nachalna. Chciałem po prostu się zakochać ponieważ my możemy zakochać się tylko raz nasza miłość jest wieczna lub nie ma jej wcale. I dlatego nie mogłem niczego do niej poczuć zwłaszcza później ponieważ kochałem już osobę z nie mojego świata. W chwili kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem nie mogłem przestać o Tobie myśleć.
-Będę już zawsze przy Tobie
-Przede wszystkim muszę Cie chronić, a żeby tak było nie możemy być razem.
-Więc mnie nie chroń.
-Muszę. Wolę być zawsze przy twoim boku jako przyjaciel niż później spędzić wieczność bez Ciebie.
-Nikt mnie Tobie nie odbierze.
-Nie myśl teraz o tym tylko śpij.


Rano nie było już go. W kuchni również. Poszłam do jego sypialni. Spał jak zabity. Nie pozwolę mu decydować o tym co z nami będzie bez mojego prawa głosu w tej sprawie. Położyłam mu rękę w miejscu gdzie ja mam serce a on płomień a skóra jest najcieplejsza w tym miejscu. Ponieważ byłam nieco inna niż reszta czułam nawet najmniejszą różnicę temperatur. Tak byłam jedyną istotą tutaj której mogło być zimno w piekle, a do tego musiałam to ukrywać. Ale wracając do głównego problemu to Takashi nie był tak gorący jak zawsze a dodatkowo dało się wyczuć delikatne bicie serca.
-Takashi  wstawaj szybko!!
-Co się stało?
Położyłam jego rękę na klatce piersiowej.
-Co to?
spytał zaskoczony jeszcze bardziej niż ja.
-Serce. Nie jesteś już diabłem takim jak reszta. Chyba stałeś się diabłem z uczuciami.
-To niemożliwe
-Więc jak to wyjaśnisz?
-Ale jak?......To musiało mieć coś wspólnego z Tobą..
-Jak to?
Teraz to ja byłam w lekkim szoku
-Najwyraźniej to czego pragniesz staje się.
-Czy poniesiesz tego jakieś konsekwencje?
-Nie wiem...musimy spotkać się z Nao może coś będzie wiedział.
Wspólnie zeszliśmy do kuchni w której jak na złość siedziała Kate.
-Jednak musi was coś łączyć, za każdym razem wychodzicie z jednego pokoju.
-Z tobą jakoś nic mnie nie łączyło a często wychodziliśmy z jednego.
-Na nią patrzysz inaczej niż na mnie
-Może dlatego że nie jest dziwką.
-Wiesz, że pożałujecie tego?
-Nic nie możesz zrobić. Co tu robisz tak właściwie?  
-Lucyfer chce ją widzieć za godzinę...
-Po co?
-Chyba niechcący kazałam ją dokładniej sprawdzić i Luc wie już kim tak naprawdę jest. Nadal twierdzicie, że nic nie mogę zrobić?  Widzimy się za godzinę.

niedziela, 22 stycznia 2012

12....

[Hiroto]
Nie mam siły, muszę udawać, że jest dobrze. Zostawiłem miłość mojego istnienia w niebie w imię czego? Przyjaźni i zespołu? Lecz bez niego już nie jest tak samo. To dzikie spojrzenie, te pocałunki brakuje mi tego w każdej sekundzie. Mimo, że otaczają mnie prawdziwi przyjaciele czuje się samotny. Shou i Tora zakochani są w sobie a ja? Ja w tym trójkącie tkwiłem dla rozrywki nie z uczucia. Teraz nie liczy się już nic. Gorzkie łzy spływają na poduszkę wraz z płatkami róż. Chwila płatki róż? Mam halucynacje? Sięgnąłem po papierosa, dym kojąco się unosił. Jednak płatki nadal spadały z ni kąt.Nie spodziewanie pojawił się Reita. Czy ja śnie? Mój anioł tutaj? Jego ciepła dłoń otarła mi łzy.
-Bez Ciebie w niebie jest znacznie gorzej niż na ziemi wyobrażają sobie piekło.
-Reita...co tu robisz?
-Od teraz jestem upadłym aniołem. Nie mogłem znieść myśli, że mogę Cię widywać jedynie na ziemi.
-A zespół?
-Zgodzili się wszyscy jesteśmy w piekle.
-Tęskniłem
-Wiem ale już jestem nie opuszczę Cię i nie dam Ci odejść więcej.
-Kocham Cię. Wybacz mi.
-Najdroższy nie mam Ci czego wybaczać.
Nie mogłem dłużej czekać zbliżyłem się i pocałowałem go. Musiałem poczuć znowu jego usta, jego ciepło.
-Znajdzie się tu jakieś miejsce dla mnie? Czy mam prosić i jakiś dom?
-Nie wyobrażam sobie byś mieszkał gdzie indziej.
-W takim razie dzwoń po chłopaków, czas na imprezę.

[Jasmine]
-Piękna gotowa? Musimy już iść.
-Z jakiej to okazji?  Impreza tak nagle?
-Całe The Gazette zawitało u nas
-To tak można wpadać?
-Wykopali ich Reita coś odwalił.
-A jeśli nie chce z Tobą iść?
-Kotku jeszcze się gniewasz? Wyremontowałem już cały dom.
-Właśnie to mnie przeraża CAŁY!!
-Oj no miało się bogate życie...
-Coś jeszcze chcesz dodać?
-Nie, nie już nic znaczy ślicznie wyglądasz idziemy?
Pocałowałam go w policzek.
-Tylko tyle?
-Na więcej trzeba zasłużyć. Chodzimy i tak jesteśmy spóźnieni.
Ogata mieszkał w nieco mniejszym domu jednak również robił wrażenie. Zaparkowaliśmy samochód i udaliśmy się do środka. Drzwi otworzył nie znany mi facet.
-Witam jestem Miyavi
-Miło mi Jasmine
Facet o dość zabawnej postawie ruszył tańczyć z butelką w ręku
-Kto to?
-Znajomy...ma dość dziwne zadanie w naszym świecie ale idealne dla niego
-To znaczy co?
-Ma kusić dzieci słodyczami.
-Dobra nie mam więcej pytań.
-Ale naprawdę jest spoko.
-Nie za dużo tu alkoholu?
-No co ty? mamy mocniejsze głowy niż ludzi przekonasz się jeszcze.
Podał mi butelkę z jakimś drinkiem a sam wziął piwo. Szybko zapoznałam się z członkami zespołu i wiecie co? Byli zajebiści no prawie wszyscy ale to taki szczegół.
Ruki wszedł na stół i zaczął tańczyć i śpiewać przerobioną przez niego piosenkę więc zamiast brzmieć "boska boska..." brzmiała raczej "boski boski me ciało was podnieca"
-Takashi czy on jest pijany?
-Nie a co?
-Dziwnie się zachowuje..
-To Ruki on tak ma
-chyba muszę się przyzwyczaić.
-Chodź zatańczymy
Czemu by nie. Ruszyliśmy za śladem innych co jakiś czas całując się co raczej nikogo tu nie dziwiło.
-Możemy wyjść na chwilę
-Co się stało?
-Duszno tu strasznie
Wszyscy już mieli ciekawy stan to trzeba przyznać no i bawić to się oni potrafią. Takashi wyciągnął paczkę fajek
-Chcesz?
-Nie pale.
-Jak chcesz
Dołączył do nas Miyavi oczywiście jedząc kolejnego lizaka.
-Stary bo męczy mnie to strasznie
-Ale co?
-Wszędzie łaziłeś z tą całą Kate wymieniłeś ją na nią? Wiesz myślę, że dobrze zrobiłeś.
Nic ich nie łączyło? Tylko sex? Ale wszędzie z nią chodził? Ooo nie. Nie czekałam na jego tłumaczenia tylko weszłam do środka zostawiając ich samych. Podeszłam do Aoia
-Mam prośbę, pomożesz?
-No jasne o co chodzi?
-Pomóż mi wkurwić Sage.
-Bez problemu a coś się stało?
-Nie ważne
-No to zaczynajmy bo właśnie wszedł i Cię szuka.
śmiać mi się chciało gdy Aoi najpierw sam siebie w myślach przekonywał, że chce mnie poderwać na szczęście później szło mu mieszanie w głowie takashiego bez problemu. Z głośników wydobywała się wolna melodia, gitarzysta przysunął mnie do siebie i przytuleni zaczęliśmy  się kołysać. Saga podszedł wkurzony i złapał mnie za rękę odciągając
-Porozmawiajmy
-Nie mamy o czym
-Daj mi wytłumaczyć to.
-Nie chce słuchać tego
W połowie moich słów przestała grać muzyka więć wszyscy patrzyli teraz na nas.
-Oj namieszałem..-wymruczał Miv zwracając uwagę teraz na siebie dając nam możliwość wyjścia.
-To nie tak jak myślisz.
-Nie chcę tego słuchać. Zawieź mnie do domu.
-Jestem pijany
-To sama pojadę
-Ty jeszcze bardziej
-w takim razie się przejdę.
-Dobra wsiadaj
Saga był równie wkurzony co ja jechał tak szybko, że aż mi się cofało. Jakimś cudem dojechaliśmy. Bez słowa poszłam do pokoju.  Położyłam się chowając głowę w poduszkę. Takashi zapukał do drzwi trzy razy po czym wszedł.
-Proszę wysłuchaj mnie.....

piątek, 13 stycznia 2012

11...

[Jasmine]
Gdy się obudziłam Takashi jeszcze spał, pierwszy raz widziałam go śpiącego. Wyglądał tak spokojnie i niewinnie zupełnie co innego niż normalnie. Więc tym razem to ja muszę zrobić śniadanie...ale radze się mu nie przyzwyczajać do tego. Po takiej nocy to chyba jakieś śniadanie do łóżka się należy? Jak najciszej wstałam, rozejrzałam się po pokoju za jakimś ubraniem znalazłam jedynie jedną z koszul basisty więc ona posłużyła mi za ubranie. Zeszłam do kuchni spragniona gorącej czekolady z bitą śmietaną. A co zastałam? Jakaś kobieta siedziała na MOIM miejscu! patrząc na nią powiedziała bym że to jakaś dziwka no ale może najpierw bez uprzedzeń.
-Co tu robisz? Chociaż patrząc na to w czym jesteś to wiadome..możesz już iść zajmę się nim
EEe zatkało mnie, do cholery co ona sobie myśli?
-To raczej ja powinnam zapytać co tu robisz i kim jesteś
-Jak to co? Czekam
Czy mogę ja spalić? Błagam niech ktoś mi pozwoli. Na całe szczęście wszedł Takashi a na nieszczęście w samych bokserkach. A ta o to szmata dosłownie rzuciła się na niego nie patrząc, że ja nadal stoję obok. Kiedy zobaczyłam, że palcem jeździ wzdłuż gumki od bielizny ogarnęła mnie wściekłość spod ręki którą opierałam o blat szafki unosił się delikatny dym.
-Kate co tu robisz? Odsuń się to nie najlepszy moment.
Usłyszałam w głowie głos diabła "mam nadzieję, że wpadnie na to by twierdzić, że nic nas nie łączy" na co w myślach mu odpowiedziałam "idioto, przecież też umiem czytać w myślach co mi sie aktualnie nie podoba". No a nie podobało bardzo bo ta całą Kate próbowała mu przypomnieć jak to się kochali w tej kuchni...już więcej nie zjem nic zrobionego tutaj. 
-Stęskniłam się, dawno nie dzwoniłeś....kim ona jest?
-jak to kim? Moją podopieczną nie pamiętasz?
-Nie jesteście razem?
-Oczywiście, że nie.
-Jako prawa ręka Lucyfera powiem mu że jest już gotowa opuścić Twój dom.
-Wtedy się dowie o tym, że spaliśmy razem.
-Sam mu zamelduj. Coś śmierdzi tu spalenizną.
Takashi słysząc moje myśli wiedział co to więc staną przede mną tak by wszystko zasłonić.
-Widzisz nie może mieszkać jeszcze sama nawet wodę potrafi spalić. Puści z dymem całe piekło...mówię Ci większej sieroty nie mieliśmy tu jeszcze.
Nie no teraz to przegiął, jeszcze pożałuje tych słów.
-To może u mnie?
-To nie jest dobry pomysł. Wiesz, że to nic nie znaczyło to był tylko sex nic więcej. Więc wracaj już.
Oburzyła się i zniknęła. Takashi podszedł do mnie od tyłu obejmując mnie i całując po szyj.
-Chce mieć taki widok codziennie.
-Jakiejś kurwy?
-Nie, chcę o poranku widzieć moją dziewczynę w mojej koszuli a kiedy jesteś zazdrosna wyglądasz jeszcze bardziej podniecająco.
-Kto Ci powiedział, że jestem zazdrosna? To jestem Twoją dziewczyną?
-Może ta szafka? Nie musiałaś niszczyć mi kuchni. A nie? Chcę jedynie Ciebie.
-A ty nie musiałeś w tej kuchni rozrzucać swojej spermy na prawo i lewo. No nie wiem czy w takim razie ja chce Ciebie.
-więc jednak jesteś zazdrosna.
-Myśl co chcesz ale się odsuń
-zła jesteś? za co?
-Rozumiem, że jej obecność to nie twoja wina,a za przeszłość nie mogę być zła ale mogłeś sobie darować, że większej sieroty tu wcześniej nie było.
-Kiedy się złościsz jesteś jeszcze piękniejsza.
-Piękna wazelinka.
-Wybacz ale tą sprzeczkę musimy przełożyć i muszę niestety kazać Ci nałożyć coś innego bo zaraz musimy być w szpitalu i walczyć o duszę.
-że co?
-Taka praca.
przebrał nas w normalne ubrania i przeniósł do sali szpitalnej.
-Witaj Reita przepraszam za spóźnienie. To Jasmine
Anioł z chustką na nosie wyciągnął rękę w moją stronę.
-Miło mi Suzuki Akira wiele o Tobie słyszałem.
-Mnie również miło
-No dobra, żeby było szybciej. Nie interesuje mnie jego dusza mamy ich dziecko. Zabierajcie go.
-To do Ciebie nie podobne
-Powiedzmy, że mam inne plany.
Spojrzałam na łóżko leżał na nim młody chłopak a obok płakała jakaś dziewczyna powtarzająca ciągle "Hiro nie zostawiaj mnie" za nią musiała być rodzina chłopaka.
-Powiedziałeś, że ich dziecko macie
-Tak zanim się urodziło zabraliśmy je do nieba.
 -Takashi jeśli zabierzesz jej teraz i jego przyrzekam Ci, że więcej się do Ciebie nie odezwę.
Reita wybuchnął śmiechem.
-Reita oznacz ich dusze dla nieba. Wystarczająco ich już zraniliśmy.
Akirze szczęka opadła.
-No dobra jak chcecie
Za naszych pleców dobiegł cichy szept "Mika nigdy Cie nie opuszczę" a następnie krzyk lekarza "to cud on ozdrowiał"
-Wracam do nieba spotkamy się niedługo.
Po chwili znowu byliśmy w domu.
-Niedługo? Znaczy, że niedługo na ziemi będziesz?
-Nie i to jest dziwne. Do tego nie zależało mu na duszy...on coś kombinuje.
-Takashi dziękuje
-Za co?
-nie zrujnowałeś jej życia.
-Masz racje wystarczająco się już nacierpiała. Ale nie mogę ta zawsze.
-Łączy Ciebie coś z Kate?
-Nie
-Łączyło?
-Nie
-To kim ona była? Kimś na telefon?
-No można tak to nazwać.
-Ile ich jeszcze było?
-Ale tak jednocześnie czy łącznie?
Szczęka mi opadła po tym pytaniu.
-Wszystkich
-No to jakieś niech pomyśle...ale pamiętaj, że jestem tu od powstania piekła
-Dobrze pamiętam ale bądź szczery
-No tak dokładnie to nie pamiętam ale ponad 100 to na pewno
-I nigdy nic Cię nie łączyło z nimi?
-Co mnie miało łączyć? Tylko sex nic więcej. Przecież nie mam uczuć.
-Czy jest coś o czym powinnam wiedzieć?
-Nie wiem czy to ważne ale z Kate to sypialiśmy przez jakieś 500 lat.
Nie skąd wcale to nie jest ważne, że sobie sypia tyle czasu z kimś.
-Takashi?
-Tak?
-Suzuki
-hmm?
-To ten co z Hiroto jest?
-Tak a co to ma do rozmowy?
-Teraz już rozumiem Ogate czemu nie mógł się zdecydować gdzie być
-Jak to?
- No co? całkiem niezły jest. ma coś w sobie chociaż anioła nie przypomina.
-Co niby ma czego ja nie mam? też  jest basistą. Jestem lepszy
-No wiesz te oczy...a ta przepaska na nosie taka tajemnicza..
 oczy diabła zapłonęły
-oo czyżbyś był zazdrosny? Czyli jednak masz uczucia? Gdybyś nie miał to skąd ta zazdrość?
uciekłam na przeciwną stronę pokoju tak, że stałam przy części z kuchnią
-Osz ty wredna mała....niech Cię tylko złapie
-Tak? to co mi zrobisz?
-Uduszę Cie gołymi rękami
-Nie zrobisz tego
-Jesteś pewna?
-Tak bo mnie kochasz
-ehh no i masz racje. To co mam Ci zrobić?
-Możesz na przykład pocałować. I widzisz sam przyznałeś, że mnie kochasz a to jak najbardziej jest uczucie. Najwyraźniej nawet najbardziej chamski i bezczelny diabeł ma uczucia.
W jednej chwili znalazł się obok mnie i zaczął całować oraz posadził na kuchennej szafce.
-Co to to nie.
-O co Ci chodzi?
Zrobił minę niczym szczeniak
-Najpierw wymień szafki i łóżko może też, oraz każdą inną rzecz która miała z wami styczność.
Najpierw się roześmiał ale kiedy zrozumiał że mówię poważnie i on spoważniał.
-Dobrze dla Ciebie wszystko.
-To chyba szykuje się mały remont całego domu.
-Spokojnie w Twoim pokoju nic się nie zmieni.
-Tylko tam?
-A mam wymieniać wszystko to gdzie byłem z nią czy z każdą?
-Każdą
-To mam już zajęcie na całą noc...i to nie takie jak bym chciał.
-To lepiej zabieraj się do roboty.
-Ale nie zmieniałem mebli od...odkąd pamiętam
-Więc czas najwyższy. I zacznij od kuchni bo chciała bym coś zjeść.
-Ktoś kto stwierdził, że związek to jedynie problemy nie wiele się mylił
-Źle Ci?
-Nic takiego nie powiedziałem


Pisałam to przy utworze poniżej jakoś tak mimo, że trwa prawie 30 min to i tak mi się nie nudzi i strasznie podoba jest taki inny :)
Miłego czytania i może słuchania, a ja teraz lecę szykować  się na studniówkę xD 
Przepraszam jeśli wam się średnio podoba ale chciałam coś dodać jeszcze przed imprezą i nawet nie wiem czy to wszystko kupy się trzyma...postaram się niedługo coś dodać ponieważ ferie są :)  

czwartek, 5 stycznia 2012

10...

-Od wczoraj dużo szukałem czegoś na Twój temat i twojej rodziny aż w końcu znalazłem. Wiem już kim jesteś....
-Więc kim? Powiedź to wreszcie.
-Usiądź
Dopiero gdy siedzieliśmy obok siebie na kanapie zaczął
-Może od początku. Nie wiem czy słyszałaś legendę o niezwykłym dziecku władców?
-Co do ma do mnie?
-Widać nie. Tak więc legenda ta głosi, że na początku swojego panowania Lucyfer spłodził dziecko by na ziemi zapanował chaos. W niebie się połapali więc dla równowagi Gabriel zrobił to samo tylko, że po to by przywrócić harmonie. Nie ważne ile w rodzinie było dzieci zawsze tylko jedno dziedziczyło korzenie od strony nieba lub piekła. Kiedy dana osoba zapoczątkowała nowe życie miało być tak do momentu gdy potomek piekła i nieba spotkają się i będą mieli wspólne dziecko które będzie silniejsze od reszty, które będzie mogło zapanować jednocześnie nad jednym i drugim królestwem.
-Nadal chyba coś nie rozumiem.
-Twoim ojcem był potomek Lucyfera a matką byłą potomkini Gabriela. Ta legenda jest o Tobie. Dlatego obie strony prowadziły spór o Ciebie dlatego wychowałaś się w domu dziecka.
-W takim razie znajdę tu swojego ojca?
-Przykro mi ale nie. Oni nie umarli jak każdy oni przestali istnieć nigdzie nie znajdziesz rodziców.
To było jak nóż w plecy. Mieć świadomość, że nie żyją ale gdzieś tam są to zupełnie co innego niż wiedzieć, że przestali istnieć. Łza spłynęła mi po policzku, Takashi otarł ją. Nie liczyło się teraz to, że jestem na niego zła to było najmniej ważne. Posadził sobie mnie na kolanach i mocno przytulił.
-Posłuchaj mnie..
Spojrzałam mu w oczy
-Zrobię wszystko byś była bezpieczna, poświecę dla Ciebie swoje istnienie. Proszę daj się ukryć, daj się ochronić.
-Nie mogę się ukrywać przez wieczność. Sam mówiłeś, że jestem silniejsza. Muszę stawić temu czoła.
-Nie mamy pewności, że jesteś, a to zbyt ryzykowne by sprawdzać.
-Nie mogę się na to zgodzić.
W jego oczach zagościł strach
-Nie martw się dam sobie radę.
Uśmiechnęłam się i wstałam.
-Gdzie idziesz?
-Muszę to przemyśleć.
-Proszę uważaj i wróć szybko.
-Nie przejmuj się tak bo jeszcze uwierzę, że Ci zależy.
Szłam jak zwykle na plaże, nie pomyliłam się i była pusta. Usiadłam wygodnie i pogrążyłam się w myślach.
-Wiec spotykamy się ponownie.
Głos za moich pleców sprawił, że aż podskoczyłam.
-Spokojnie to tylko ja
-Przepraszam Damon zamyśliłam się
-Mogę wiedzieć o czym?
-Aa nic takiego
Po co od razu przytłaczać go czymś takim? Niech myśli że poznał kogoś podobnego do siebie to chyba niewielkie kłamstwo.
-Nie wspominałaś, że Twoim opiekunem jest Saga.
-A czy to źle?
-To zależy czy wierzyć w to co inni mówią.
-A co takiego mówią?
-Nic nie wiesz?
Zaczynam myśleć, że na prawdę zupełnie nic nie wiem już.
-Najwyraźniej nie. Liczę, że mi powiesz.
-Chodzą plotki, że Saga znalazł na ziemi dziewczynę którą najwyraźniej musisz być Ty. Podobno manipulował jej życiem aż w końcu ściągnął tutaj.
-Jak manipulował?
-Nie dopuszczał do niej żadnych ludzi starał się by była aspołeczna raczej nie zauważalna.
No proszę to wiele by wyjaśniało. Nigdy nie miałam przyjaciół ani chłopaka zawsze byłam sama. Pełna złości podniosłam się.
-Coś nie tak?
-To co powiedziałeś ma spory sens więc wybacz idę zrobić mały armagedon pewnemu diabłu.
-Poczekaj ale nie wiem czy to prawda.
-Wygląda na prawdę. Spotkamy się później.
Wściekła biegłam do domu. Walnęłam drzwiami za sobą. Takashi zdziwiony spojrzał w moją stronę.
-Coś się stało?
-Czy coś się stało? Kurwa co to za pytanie? Okłamywałeś mnie!
-W czym?
-Wszystko było zaplanowane. Bawiłeś się moim życiem! Przez Ciebie umarłam kurwa jako 21 letnia dziewica! Ty pojebany debilu! Jak mogłeś ingerować w moje życie? Odsuwać ode mnie ludzi?
łzy spływały mi już po policzkach a złość wciąż narastała.
-To dlatego, że Cię kocham. Nie mogłem znieść myśli, że możesz być z kimś innym nie chciałem by ktoś Cie zawiódł. Rozumiesz to? Zakochałem się w kimś w kim nie powinienem. Myślisz, że z przyjemnością Cię tu raniłem? Nie to bolało mnie tak samo jak Ciebie. Muszę odsuwać Cie ode mnie.
-To udowodnij to powiedź Lucyferowi, że jestem już gotowa, że nie muszę już być pod Twoją opieką. Wtedy nie będziesz musiał mnie odsuwać.
-To by było jak oddanie mu Ciebie. Sprawdził by Twoje papiery, nie wypuścił by Cię.
-Nie możemy tak wiecznie funkcjonować.
-Daj mi czas daj mi coś wymyślić. Nie mogę Cię stracić za bardzo mi na tobie zależy.
Stał już na tyle blisko, że jego oddech muskał moją skórę. Zbliżył się jeszcze bardziej i wbił w moje usta przywierając mnie do ściany. Nie byłam w stanie się dłużej złościć, wplotłam ręce w jego włosy odwzajemniając pocałunek. Zszedł na szyję co jakiś czas przygryzając skórę. Zdjął ze mnie bluzkę, jego rozgrzane dłonie na ciele powodowały dreszcze.  Nie zaprzestawał pocałunków. Nie pozostałam mu dłużna jedną ręką po kolej rozpinałam guziki jego koszuli odsłaniając tors. Ponownie zanurzył się w moich ustach badając dokładnie podniebienie językiem. Nie było trzeba było długo czekać, aż byliśmy całkiem nadzy. Sama bliskość jego gorącego ciała sprawiała u mnie podniecenie a dodając do tego ręce błądzące po mim ciele i wyczuwalne ruchy bioder powodowały błagalne jęczenie by w końcu to zrobił. Przygryzł mi dolną wargę i poczułam jak wszedł we mnie. Nasze odgłosy podniecenia zlewały się ze sobą. Czułam jak rusza się we mnie. Nie wytrzymam dłużej. Wbiłam paznokcie w łopatki diabła. Szczytowaliśmy w tym samym momencie. Było nam cudownie. Nie interesowało nas, że możemy ponieść spore konsekwencje naszych czynów liczyła się jedynie ta chwila, bliskość naszych ciał, jedność myśli....