piątek, 30 grudnia 2011

9...

 [Jasmine]
No to witam kolejny dzień z serii "jak tu przetrwać z nim pod jednym dachem?". W kuchni jak zwykle czekał już Takashi ze śniadaniem. Muszę przyznać, że było to dość wygodne jednak nie miałam ochoty dziś na niego patrzeć. bez słowa wzięłam jeden tost, minęłam basistę i zaczęłam parzyć sobie kawę.
-Chyba się na mnie nie gniewasz?
Poczułam jego ręce na mojej talii i usta na szyj zostawiające mokre ślady. W wolną rękę wzięłam kubek z gorącą kawą i nie patrząc za siebie wylałam mu ją na twarz.
-Więc nadal jesteś zła.
-Co za spostrzegawczość.
-Nie denerwuj się już tak.
Wycierał sobie twarz ręcznikiem. Odwróciłam się do wyjścia kiedy złapał mnie za rękę.
-Gdzie idziesz?
-To nie Twój interes.
-Idziesz spotkać się z tym palantem?
-Nie Takashi nie mam zamiaru się spotkać z Tobą a innego tu nie znam więc wybacz ale nie. I nie dotykaj mnie więcej chyba pamiętasz jeszcze jak wyglądał Aron po tym jak to robił bez mojej zgody.
-Chyba nie zamierzasz..?
-Nie wiesz co zamierzam ale za to ja wiem co ty zamierzasz i nie radze.
Wyszłam nie czekając na odpowiedz. Kierowałam się faktycznie tak jak myślał w stronę domu Damona. Przy moim wkurzonym tempie doszłam tam znacznie szybciej niż się tego spodziewałam. Zapukałam do drzwi. I nic. Zrobiłam to ponownie i nadal nic. Najwyraźniej go nie było a szkoda. No cóż muszę sobie jakoś inaczej zorganizować dzisiejszy dzień. Szłam sobie wzdłuż brzegu bo niby co lepszego można tu robić? Nawet sklepów nie ma a na ziemię nie wiem jak się dostać i przede wszystkim czy jako coś dziwnego mogę tak jak diabły się przemieszczać. W moją stronę szedł nie kto inny jak jeden z przyjaciół Sagi. Nie no pięknie jak nie on to jego znajomi...musiał zauważyć, że raptem zmieniłam cel mojego spaceru bo zaczął mnie wołać.
-Mia poczekaj chwilę. Nie jestem taki jak on zaczekaj.
Już dawno nikt nie nazwał mnie Mia więc instynktownie się zatrzymałam.
-Właściwie nigdy nie mieliśmy okazji się tak naprawdę poznać a raczej to Ty nie poznałaś mnie.
O dziwo wydał się sympatyczny. Kurdę tylko jak on się nazywał? To chyba ten jedyny były człowiek.
-Nazywam się Murai Naoyuki.
-Miło mi
Uśmiechnął się serdecznie.
-Już wszystko w porządku?
-Jeśli pytasz o dziwne rzeczy związane ze mną to tak.
-Coś nie tak z Sagą?
-Powiedzmy, że się nie dogadujemy.
-Co się dokładnie stało? Może mogę jakoś pomóc?
-Raczej nie. Problem chyba tkwi w tym, że za nic go nie rozumiem. Raz jest cholernie miły a zaraz potem staje się wręcz bezczelny i zimny.
-Jego to akurat chyba nikt nie rozumie, nie przejmuj się.
Z plaży doszliśmy do jakiegoś lasku i usiedliśmy pod jednym z drzew.
-Pamiętaj tylko, że nie ważne co robi i dlaczego jesteś dla niego bardzo ważna.
-Jakoś dziwnie to okazuje.
-Masz racje ale on tego nie widzi. On nigdy nie widzi w swoich działaniach niczego złego.
-A czy on robi cokolwiek dobrego?
-Dobre pytanie. Ale jest o wiele lepszy niż się wydaje.
-Mogę zadać Ci dość osobiste pytanie?
-Pewnie nie mam nic do ukrycia.
-Nie jest Ci hmm dziwnie będąc jedynym jakby to ująć jedynym normalnym wśród nich wszystkich?
-Tu czuje się czasem jak szara myszka przy ich wszystkich umiejętnościach dlatego skupiłem się na poznaniu wszystkich ksiąg opisujące to miejsce przez co wiem więcej niż oni. Kidy zjawiłaś się Ty miałem nadzieję, że w moim otoczeniu pojawi się ktoś taki jak ja jednak ty jesteś jeszcze bardziej odmienna.
-Przykro mi. Pewnie było Ci ciężko.
-Nie wcale nie, sam tego chciałem sprzedałem nieświadomie dusze diabłu za sławę. Ale nie żałuje. Po za tym tutaj to ja nasze maskę i udaję aby im dorównać natomiast na ziemi rolę się odwracają. Ja mogę być sobą nie muszę udawać za to oni muszą grać by się nic nie wydało co czasem jest całkiem zabawne.
-Jakoś nie zauważyłam żebyście opuszczali piekło.
-Czas tu biegnie dwa razy szybciej a akurat mamy wole. Niedługo znowu się zacznie i przypilnuję abyś była z nami. Domyślam się jak bardzo brakuje Cię tamtego życia.
-Dziękuje
-Chodź odprowadzę Cię Saga na pewno się martwi.
Wydawało mi się, że Murai jest raczej dziwny na tle innych jednak on na prawdę był w porządku. Był szczery i miły a przede wszystkim rozumiał więcej. Oczywiście poprosiłam go o najdłuższą drogę powrotną bo niby po co się spieszyć.
-Może wejdziesz? Myślę, że nie będzie miał nic przeciwko
-Nie, muszę coś załatwić. Hiroto już pewnie czeka na mnie.
Niechętnie weszłam do środka. Czekał już na mnie Takashi
-Wiem, że nie chcesz mieć ze mną nic wspólnego
-No i masz całkowicie racje
-Proszę daj mi dokończyć.
-Pospiesz się bo się rozmyślę
-Od wczoraj dużo szukałem czegoś na Twój temat i twojej rodziny aż w końcu znalazłem. Wiem już kim jesteś....


A na to kim jest musicie poczekać trochę :))

Z okazji zbliżającego się nowego roku życzę wam:
aby uśmiech nie schodził wam z twarzy i odganiał wszelkie łzy,
by wena was nie opuszczała,
wasze ulubione zespoły odwiedziły nasz kraj
aby szkoła stała się przyjemna
i najwspanialszych chwil które zapamiętacie na całe życie 
:*
życzę udanego sylwestra :* 


środa, 28 grudnia 2011

8...

[Jasmine]
Przeciągnęłam się na swoim łóżku już dawno nie byłam tak wyspana. Chwileczkę..rozejrzałam się. Czy ja naprawdę widzę dobrze? Faktycznie jestem w swoim pokoju? To nie jestem jakimś wybrykiem natury,a  to był tylko sen? No cóż moja wyobraźnia czasem mi daje popalić ale nie sądziłam, że aż tak. W idealnym nastroju usiadłam. i co zobaczyła? Takashi spał na fotelu, a dokładniej to na dwóch fotelach. Czy to nie dziwne? Ale chyba powinnam być już przyzwyczajona do dziwnych rzeczy. Wzięłam kocyk z łóżka i delikatnie nakryłam diabła. Jego długie rzęsy uniosły się odsłaniając niesamowite oczy.
-Jak się dziś czujesz księżniczko?
Zrobiłam obrażoną minę i teatralnie odwróciłam się tyłem by odejść. Pociągnął mnie na tyle mocno za rękę, że znalazłam się na jego kolanach a nasze twarze dzieliła nie wielka odległość.
-Nie obrażaj się na mnie nie moja wina, że jesteś taka śliczna.
-To powiedz mi czemu tutaj śpisz.
-Ponieważ pomyślałem, że tu będzie Ci wygodnie a nie chciałem zostawiać Cię samej.
-A jestem na tyle gruba, że zajmuje całe łóżko i biedny musiałeś całą noc spędzić na fotelu?
-Nie, ale nie proszony nie wejdę Ci do łóżka.
I kto by pomyślał, że to są właśnie jego słowa? Byłam mile zaskoczona.
-Idź się ubrać a ja zrobię śniadanie.
Jego głos już po raz kolejny z nadzwyczaj czułego stał się zimny. Witamy znowu wkurzającego Sagę. Wzięłam z garderoby jakieś dresy myśląc już o kolejnym męczącym treningu. Stanęłam przed lustrem i przejechałam dłonią po dwóch bliznach na plecach. Zamknęłam oczy i skoncentrowałam się na tyle ile byłam w stanie. Po spojrzeniu w lustro ukazały mi się wielkie czarne skrzydła z nielicznymi białymi piórami. Więc jednak to nie był sen. Z dołu dobiegło mnie wołanie na śniadanie. Nie mając wyboru schowałam swój nowy nabytek i szybko się ubrałam. W kuchni czekały już na mnie tosty.
-Co dziś będziemy robić na treningu?
-Nie będziemy już trenować.
-Czemu?
-Bo jesteś silniejsza ode mnie a raczej od większości demonów. Nie wiem tylko czy dałabyś sobie radę z samym Lucyferem.
-W takim razie jakie plany na dziś?
-Rób na co masz ochote
-A Ty?
-Muszę czegoś poszukać
-Pomóc Ci?
-Nie
-Jak chcesz
wstałam i wyszłam za dom za pomocą swojej mocy przebrałam się w kostium i wskoczyłam do basenu. Trzeba przecież odreagować jakoś tego kretyna. Co on sobie myśli? Nie może przecież być raz przeuroczo miły a za chwilę zimny jak lód. Nie wiem ile czasu mogło minąć ale na pewno kilka godzin. Całe szczęście, że obecnie nie czuje zmęczenia. Takashi stanął w drzwiach tarasowych.
-Chodź na chwilę
-Przecież miałam robić co chce.
-O co Ci chodzi? Masz tu być za 5 minut.
Byłam na tyle wkurzona, że moje ciało było na tyle rozgrzane, że wyschło momentalnie. Przebrałam się w normalne ubranie i weszłam do środka. Takashi stał trzymając śliczną, długą suknie w stylu dawnych lat.
-Przymierz.
-Po co?
-Niedługo Lucyfer organizuje bal dla każdego który coś tu znaczy i masz iść w tym.
-A jak nie?
-Nie masz wyboru jemu nawet ja nie mogę się w pełni sprzeciwić
-Czemu nie mogę jej założyć jej tak jak innych rzeczy?
-Ponieważ jest od Lucyfera i w pewnym sensie jest zablokowana.
Wzięłam ją i poszłam do najbliższego pomieszczenia. Był to jakiś pokój w stylu dokładnie takim samym jak reszta domu. Nałożyłam ją, była strasznie ciężka i sztywna. Nie byłam w stanie zasznurować gorsetu więc przytrzymując ją z przodu wyszłam.
-Zawiąż.
Ciągnął za sznurki jakby chciał mnie udusić nią. jego ciepły oddech pieścił moją szyje. Mój umysł odchodził od zmysłów. Miałam tylko jedną wizję- zatracić się w tych cudownych ustach. Gorset stawał się coraz ciaśniejszy,a mi robiło się coraz cieplej.
-Już
Jednak nie odsuwał się. Nie wiele już myśląc odwróciłam się kładąc dłoń na jego rozgrzanym policzku i zbliżyłam nasze wargi. Odwzajemnił pocałunek kiedy zaczęłam się zatracać tak po prostu odsunął się.
-Nie możemy więcej tego robić
W moich oczach mimowolnie pojawiły się łzy. 
-Wiec czemu odwzajemniłeś pocałunek? Po co było to całe przedstawienie po tym jak Ogata już odszedł?
-Bo pociąga mnie Twoje ciało.
-Jaki Ty kurwa szery jesteś.
-I tak związek opiekuna z podopieczną jest zakazany więc nie licz na nic chyba ze taki jedno razowy numerek bez zobowiązań o którym nikt się nie dowie.
Strzeliłam go w twarz i wybiegłam z domu. Kierowałam się prosto na plażę, utrudniały mi to łzy oraz nadmiar materiału w sukience. Usiadłam na gorącym piasku i patrzyłam jak "słońce" zachodzi.
-Mogę się dosiąść?
Za moich pleców dobiegł mnie nieznajomy męski głos.
-Tak, proszę.
Otarłam oczy.
-Nie boisz się siedzieć z nieznajomym?
-A Ty nie nie boisz się podchodzić do nieznajomej?
Uśmiechnął się przyjaźnie.
-Jestem Damon
Wyciągnął w moją stronę rękę.
-Jasmine ale możesz mówić mi Mia
-czemu płakałaś?
-Drobna sprzeczka z współlokatorem.
-Rozumiem sprawy prywatne nie wnikam  już.
-Dziękuje. Nie widziałam Cię wcześniej.
-To samo mogę powiedzieć o Tobie tyle, że ja przychodzę tu od tygodnia codziennie patrzeć na zachód a później na gwiazdy.
-Czyli tydzień temu opuściłeś  dom opiekuna?
-Dobrze kojarzysz fakty, i dokładnie tydzień temu tu trafiłem. 
-Jakim cudem tak szybko się wyrwałeś?
-Miałem dość specyficznego opiekuna już pierwszego dnia napisał do Lucyfera, że jestem gotowy dostałem mały domek przy plaży i o to moja historia.
-Faktycznie byłeś gotowy tak szybko?
-Nie miałem o niczym pojęcia dalej niewiele wiem ale jakoś daje rade.
Uśmiechnął się z zadowolenia.
-Mogę spytać kim on jest?
-Aron znasz?
-Powiedzmy, że nie przypadliśmy sobie do gustu
-Jakoś mnie to nie dziwi, spójrz tam jest wielki wóz
-Niesamowity
-Wybacz ale muszę już wracać.
-Nie pozwolę Ci samej wracać w takim miejscu nigdy nie wiadomo kogo się spotka.
-Z przyjemnością skorzystam z propozycji.
Otrzepałam suknię z piasku i ruszyliśmy w stronę powrotną.
-Czemu jesteś tak dziwnie ubrana?
-Pokłóciliśmy się gdy właśnie ją przymierzałam przed jakimś smutnym balem.
-Wygląda niewygodnie.
-Bo taka jest
-Ale ładnie Ci w niej
-Dziękuje.
-Widzisz tamten dom?
Wskazał na nieduży domek
-Tak
-Tam właśnie mieszkam. Gdybyś kiedyś miała ochotę to zapraszam.
-Uważaj bo jeszcze skorzystam.
-Na to właśnie liczę.
Po 20 minutach staliśmy już przed ogrodzeniem domu diabła.
-To jesteśmy na miejscu
-Niezła chata
-masz racje szkoda, że nie da się tego powiedzieć o właścicielu.
Jak na zawołanie w bramie stanął Takashi.
-Gdzie byłaś? Kto to?
- A chuj Cie to interesuje.
-Dziękuję i dobranoc...może jeszcze się spotkamy.
-Dobranoc
Damon odszedł a ja minęłam Takashiego i poszłam prosto do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi na klucz....

środa, 21 grudnia 2011

7...

[Jasmine]
Niechętnie otworzyłam oczy przez ciemne zasłony przebijały się cienkie strugi światła, oznaczało to, że czas wstawać. Głowa przeraźliwie mnie bolała, myślałam, że po śmierci nie czuje się już takich rzeczy. Leniwie wysunęłam nogę spod kołdry. Miałam wrażenie jakby ktoś potraktował ją lodem. Biegiem ruszyłam do szafy po najgrubszą bluzę jaką tam znalazłam i po bardzo stylowe grube, różowe, futrzane kapcie robione na wzór emu. Ubiorem przypominałam uciekiniera z cyrku. W łazience się okazało, że ogólnie wyglądam delikatnie mówiąc tragicznie. Podkrążone oczy i skóra tak blada, że bez problemu dostała bym role śmierci w jakimś horrorze. Nie miałam siły doprowadzać się do stanu w którym nie straszyła bym innych, a po za tym jak najszybciej chciałam znaleźć się w kuchni w której na pewno czekał już Takashi. Od wczorajszego pocałunku nie zamieniliśmy nawet słowa więc jestem bardzo ciekawa czy poruszy teraz ten temat no i jak teraz będzie. Może jakimś tam cudem podobam mu się? pełna nadziej połączonej z radością i brakiem siły na wszystko ruszyłam na dół tracąc równowagę po drodze jakieś 50 razy. Po dotarciu do celu zajęłam swoje stałe miejsce na krześle barowym i czekałam na jakąś reakcje swojego opiekuna.  Stał do mnie tyłem i smażył chyba jajecznice. Nam sam jej zapach zemdliło mnie. Odwrócił się i postawił przede mną kubek z gorącą kawą dotykając niechcący mojej dłoni. Jego skóra wydała mi się teraz tak przyjemnie zimna. Chwila! Zimna? Przecież on jest dużo cieplejszy niż ja. Pewnie gdyby nie ten szokujący fakt wybuchnęła bym śmiechem ponieważ miał na sobie fartuszek z podobizną supermena.
-Dobrze się czujesz?
Więc jednak i jemu nie umkną ten dziwny fakt?
-Szczerze mówiąc to nie.
Ej no mogę być i chora co mi tam i tak już nie umrę przecież więc chyba możemy najpierw porozmawiać o wczorajszym wieczorze a później zajmiemy się kwestią dziwnych zdarzeń.
-Powinnaś się położyć
Miał racje. Wstałam i w tym oto momencie obraz mi się rozmazał i straciłam równowagę jednak Takashi mnie złapał ratując tym od upadku. Zaprowadził mnie do jednego z pokoi które znajdowały się na parterze domu. na jego widok miałam ochotę zacząć uciekać! Wyglądał niczym wyjęty ze szpitala. Pod przymusem położyłam się.
-Poczekaj chwilę zaraz wrócę.
Chciałam krzyknąć, żeby nie zostawiał mnie w tym upiornym miejscu jednak moje narządu głosu odmówiły współpracy. A świat z przed oczu mi zniknął.

[Saga]
Nie wiedziałem co się dzieje więc zadzwoniłem po Shou na całe szczęście reszta zespołu była akurat u niego. Więc pojawili się jednocześnie tuż obok mnie.
-Co się stało?
-nie wiem Jasmine ma takie objawy jak przy przyjmowaniu mocy tyle, że w przypadkach w których występują problemy. A przecież jest tu już jakiś czas i nic się nie działo.
-Wydarzyło się coś ostatnio?
-Nie. Znaczy jakby to ująć jakby stawała się w pewnym sensie diablicą.
-Dziwne, nie spotkałem się nigdy z czymś takim
Dziwne to raczej było to, że Nao pierwszy raz o czymś takim słyszy w końcu przeczytał każdą książkę na temat podziemi i rozmawiał z każdym dziwnym przypadkiem dlatego czasem nazywamy go naszą encyklopedią.
-Dobra nie marnujmy czasu dam jej trochę swojej krwi i jej przejdzie.
Shou w końcu zaczął z sensem mówić. Weszliśmy do niej. Była nie przytomna. Shou wysunął swoje kły i przegryzł skórę na nadgarstku po czym krwawiącą rękę przysuną do jej ust. Jasmine otworzyła oczy jednak były jakby nie obecne nie kontaktowała z otoczeniem. Dostała gorączki i drgawek po czym zaczęła pluć krwią.
-Jeszcze nikt nie wypluwał mojej krwi.
Oburzył się Shou
-Tora weź ją uspokój.
Oczy gitarzysty stał się momentalnie niebieskie podszedł do łóżka w pełnym skupieniu i...zero efektu.
-Nie mogę blokuje swój umysł..dziwne.
W momencie poczułem jak odpływam w świat bez problemów..chwila...coś nie tak.
-Tora do cholery nie mnie miałeś uspokajać!! Nao zabierz go stąd i wielce obrażonego Shou też.
Hiroto obserwując wszystko stał z boku. Aż się odezwał szokując wszystkich tym, że jeszcze tu jest.
-Poczekajcie coś się dzieje.
Miał racje. Jasmine z czerwonymi tęczówkami unosiła się w powietrzu. Ręce miała rozłożone. A sama była w pozycji pionowej tuż nas  sufitem. Zapadła cisza którą przerwał dźwięk łamanych kości i po chwili krzyki bólu.  jej ciało wyginało się nie naturalnie, to żebra co chwila łamały się. Chciałem coś zrobić. Tylko co? Wszyscy byliśmy w jeszcze większym szoku kiedy wyrosły jej wielkie czarne skrzydła, a co dziwniejsze nie spłonęły jak w naszym przypadku. Po tym swobodnie opadła na łóżko a z twarzy znikł ból.
-Hiroto co to było?
-W niebie powiedzieli by, że to upadły anioł tylko jakby hmm nie upadły jednocześnie.
Otworzyła oczy, miały już swoją naturalną barwę a skrzydła schowały się. Rozejrzała się.
-Co się stało? Kiedy przyszliście?
-Nie wiemy. Ale już wszystko będzie dobrze. Odpoczywaj my musimy już iść.
Nao jaka nasza encyklopedia musiał zabrać głos.
Unikając więcej pytań wyszliśmy.
-Pojebało Cię?
Hiroto wydarł się na mnie.
-O co Ci chodzi?
-MY IDZIEMY!! rozumiesz MY a nie TY!! TY tam wracasz i jesteś tam. Nie wiemy czy to koniec jak coś masz nas wezwać a teraz wracaj do niej i nie opuszczaj nawet na minute.
-Chyba masz trochę racji
Nao złapał się za głowę demonstrując swoje załamanie.
-A jak o coś będzie mnie pytać?
-To odpowiesz prawdę przecież i tak nic nie wiemy. Chociaż jak widać wy wiecie więcej niż my tylko jakoś ukrywasz przed nami coś Saga.
-Nie, nie skąd. To ja już wracam do niej.
Jakie to dziwne właśnie uciekłem do pomieszczenia z którego przed chwilą uciekałem. Usiadłem na łóżku obok Jasmine. Może i łóżko wyglądało na szpitalne jednak było zdecydowanie większe.
-Czemu mnie wszystko boli?
-Bo skrzydła Ci wyrosły księżniczko.
-Tylko nie księżniczko!
Najwyraźniej odzyskała już w pełni siły bo znowu się słodko wkurzała.
-Oj nie denerwuj się tak.
Położyłem się obok i przytuliłem ją do siebie.
-Chce z Tobą porozmawiać.
Ałć nie lubię tego zdania
-O czym?
-O wczorajszym wieczorze.
-AAa o tym.......no cóż wiesz to takie przedstawienie przed Hiroto było....ale tak jakoś się przeciągnęło bo całkiem przyjemnie było.....
Spojrzałem na nią w nadziej, że mi przerwie. Jednak co ujrzałem? Ona spała...w najlepsze zasnęła po raz kolejny wybawiając mnie od tłumaczeń się. Do dałem tylko w myślach " i z chęcią bym to powtórzył" Czym jeszcze ona mnie zaskoczy?



Z przyczyn nie zależnych ode mnie nastała tu pewna przerwa...szczerze to nawet brakowało już mi pisania tu moich wytworów wyobraźni. Ehhh...ale wróciłam już i znowu mogę chociaż na chwilę oderwać się od rzeczywistości :) a po tylu godzinach w szkole jest to bardzo przyjemne :P

Przed świętami pewnie już nie uda mi się nic dodać więc chce wam życzyć wesołych świąt!