niedziela, 26 lutego 2012

16..

Pokój nie był duży jednak spokojnie mieściły się dwa łóżka w tym jedno dwuosobowe. Pod ścianą stał jeszcze mały stolik z trzema krzesłami, mała kuchenka oraz lodówka, a za drzwiami niewielka łazienka.
-Zastowie was samych.
-Gdzie pójdziesz?
-Mną się nie martw, zobaczę okolicę tak na wszelki wypadek.
-Dzięki
Takashi próbował być opanowany jednak dobrze wiedziałam, że denerwuje się ze wszystkich najbardziej.
-Połóż się i spróbuj zasnąć
-Saga jak mam zasnąć skoro nie wiem czy to nie jest nasza ostatnia wspólna noc.
-Obiecuje Ci, że nie widzimy się po raz ostatni. Przed nami jeszcze cała wieczność.
-Jesteś pewien, że możesz to obiecać?
Wyją z kieszeni obrączkę z białego złota z wygrawerowanym napisem "ślubuje" a od środka " J&T". Wsuną mi ją na palec
-ślubuję Ci moją miłość na wieki i że Cię nie opuszczę przez całą wieczność.
Mimowolnie łzy popłynęły mi po policzkach. 
-Głupiutka, nie płacz.
-Kocham Cię
-Wiem skarbie, też Cię kocham. Nie płacz już, niedługo znowu się zobaczmy.
-Uważaj na siebie i pamiętaj, że zmieniłeś się.
-Wszyscy będziemy uważać. A  teraz na prawdę spróbuj zasnąć.
Wtuliłam się w niego i nakryłam dwiema kołdrami, co jak co ale zimno to było strasznie.Po pewnym czasie oboje już spaliśmy. Rano w łóżku leżał również Hamoa w tym momencie zazdrościłam mu, że nie czuje chłodu. Wstałam pierwsza by zrobić wszystkim śniadanie jednak miałam pewien problem ponieważ w lodówce nic nie było, sklepu nigdzie też nie a w iny sposób tutaj nie mogłam zdobyć jedzenia. Zeszłam do recepcji.
-Przepraszam czy mogłabym prosić coś na siadanie?
-Ależ oczywiście kochaniutka już Ci przynoszę coś ciepłego.
-Nie trzeba wystarczą same produkty
-Tak rzadko mamy tu gości..poczekaj chwilkę już coś robię.
Usiadłam na fotelu i cierpliwie czekałam na powrót kobiety.   Po 15 minutach wróciła z jajecznicą dla 3 osób oraz herbatą w termosie.
-Bardzo dziękuje
-A nie było wam za zimno?
-Nie, nie dziękujemy za dodatkowe nakrycia.
-Jakby było wam coś więcej potrzeba to nie krępujcie się.
-Dziękuje.
Wróciłam do pokoju. Widok jaki zastałam bardzo mnie ucieszył Hamao i Takashi najwyraźniej całkiem nieźle się dogadywali.
-Przyniosłam wam ciepłe śniadanie
-Dziękujemy.
-Zjadam i muszę jechać.
-Już?
-Niestety czekają na mnie.
W nieco napiętej atmosferze zjedliśmy śniadanie.
-Muszę już jechać. Uważaj na nią.
-Bądź spokojny jeśli będzie taka potrzeba poświęcę istnienie za nią.
-Hej nikt tu niczego nie będzie poświęcał.
-Nao Ci zaufał więc i ja Ci ufam. Niedługo ktoś po was przyjedzie. Uważajcie na siebie
-Też uważaj.
Pocałowałam go na pożegnanie i wyszedł.
-Spokojnie wiedzą co robią. Są silniejsi niż wyglądają.
-Skąd wiesz prawie ich nie znasz
-To prawda ale dobrych parę dziesiąta lat byłem w piekle i spędziłem je na trenowaniu
-Ty?
-Co nie wyglądam?
-No trochę
-Wiem, delikatne rysy twarzy i te sprawy ale widzisz pozory mylą.
-Też racja. Będziemy tu siedzieć cały czas czekając na nich?
-Nie musimy tu być znajdą nas wszędzie. Myślę, że możemy się przejść tylko jest naprawdę zimno.
-No wiesz domyśliłam się.
-Mam do Ciebie dziwną prośbę, wiem, że to nie czas na takie rzeczy ale też nie możemy cały czas się przejmować bo to nas wykończy.
-Wal o co chodzi.
-Widzisz nigdy nie ulepiłem bałwana.
Moją pierwszą reakcją był wybuch śmiechu jednak gdy zobaczyłam jego powagę szybko i ja się uspokoiłam.
-Ty tak poważnie?
-Tak
-W takim razie idziemy lepić najładniejszego bałwana jakiego świat widział a później bitwa na śnieżki
-Nie tak szybko ubierz się najpierw
-Ah tak już już. Ale wiesz Ty też musisz trzymać pozory ludzie jednak jacyś się tu kręcą
-No racja już się ubieram


Odnośnie 2 bloga to niby już jest ale nie ma jeszcze żadnego posta dodanego mimo że pierwszy jest już prawie skończony. Muszę tylko jeszcze pomyśleć jak wszystko zrobić co by jakoś wyglądało i było wszystko co chce. Myślę, że wszystko będzie gotowe na 2 marca. Tak tak data nie jest przypadkowa otóż to urodziny Lee Hong Ki no i oczywiście moje :)

niedziela, 19 lutego 2012

15...

Saga aż kipiał ze złości. Nikt się nie odzywał.
-Przepraszam za spóźnienie.
-Kim jesteś?
Saga zerwał się momentalnie z miejsca.
-Hamao, Nao kazał mi tu przyjść
Teraz każdy patrzył na lidera
-Już wszystko tłumacze. Chciałem pomóc Jasmine i szukałem kogoś z jej rodziny. Hamao jest jedyną osobą jaką udało mi się znaleźć. Ich pokrewieństwo jest dość odległe jednak mają wspólne korzenie.
Serce zaczęło bić mi mocniej, niby nie wiele a zarazem tak dużo.
-Miło mi. Jasmine
-To mnie miło
Jego uśmiech był powalający. Patrząc na nas nie dało się powiedzieć, że stanowimy rodzinę. On miał typował azjatycką urodę, a ja natomiast typową dla hiszpanek. Takashi podszedł do niego uścisnąć dłoń. Niewielki gest a jak cieszy.
-Dobrze więc wracajmy do problemu.
Nao poczekał aż wszyscy zajmą na nowo miejsca.
-Mamy kilka dni na to by ukryć Jasmine. Lucyfer ma jeszcze nadzieje na zmianę zdania tak więc przejście na ziemie jest jeszcze otwarte jednak to kwestia czasu. Saga dziś musisz zabrać Jasmine na ziemie razem z Hamao.
-Czemu z nim?
-Nikt po za nami nie wie, że w ogóle wiemy o jego istnieniu więc jest najbezpieczniejszy, a przecież sama zostać nie może. Przeniesiecie się na Hawaje jest to miejsce logiczne z punktu widzenia piekła ale, że mogą łatwo wykryć miejsce przeniesienia się musicie lecieć na Alaskę to jest najmniej logiczne miejsce i nie będą was tam szukać. Następnego dnia Saga wrócisz na Hawaje by wrócić do piekła,a kiedy wszystko będzie gotowe ściągniemy was.
-A co z wami? mam się ukrywać i tyle?
-My stoczymy bitwę. Ukrywając się pomagasz nam.
-Nie mogę siedzieć bezczynnie.
-Musisz!
Saga znowu podniósł głos. Nie  panował nad nerwami.
-Wy dwoje na górę.
Poszliśmy posłusznie za basistą. w pokoju stały już przyszykowane torby.
-Musicie pamiętać, że nie możecie używać od teraz swoich mocy.
Otworzył portal i pojedynczo przeszliśmy przez niego. Już po chwili nasza trójka stałą na lotnisku.
-Chodźcie za mną. 
Szliśmy w milczeniu. Czułam się nieswojo. Z ust Takashiego wydobywały się tylko suche polecenia. Nawet nie wiem w którym momencie byliśmy już w samolocie. cała podróż w milczeniu. Saga wyglądał jak posąg. Serce mi pękało...ostatni raz mogłam widzieć przyjaciół a nawet się nie pożegnałam. Po 10 godzinach wylądowaliśmy tylko po to by przesiąść się w prywatny samolot który pilotował basista.
-Wszystko będzie dobrze
Nieśmiały głos Hamao sprawiał, że w tym wszystkim dostrzegałam iskierkę nadziej. Po kolejnych godzinach wylądowaliśmy. Nie otaczało nas nic oprócz śniegu. Saga naciągnął mi na głowę grubą czapkę a następnie kaptur.
-Godzina jazdy i będziemy w hotelu.
Władowaliśmy się do samochodu. Ogrzewanie od razu przyniosło ulgę. Tak jak mówił po godzinie byliśmy na miejscu. W recepcji siedziała starsza kobieta.
-Rezerwowałem pokój na nazwisko Sakamoto
-bardzo proszę klucz. Jednak bardzo przepraszam już dawno nie było takich mrozów więc nasze ogrzewanie nie daje rady. Za chwilę wyślę kogoś z dodatkowymi kołdrami.




Jakieś dziwne wyszło...trudno....szablon miał być jaśniejszy a wyszedł jeszcze ciemniejszy, może jeszcze go zmienię. W ogóle to opowiadanie małymi kroczkami zbliża się do końca..jego zakończenie miałam w głowie zanim jeszcze wymyślona była reszta. Ale spokojnie jeszcze trochę przed nami :)  tak właściwie to mam pomysł już nawet na kolejne, jakoś tak na dłuższe nie mam pomysłów. Nie wiem czy po tym zacznę pisać kolejne ponieważ nie tyczyło by się już Alice Nine ani nawet The Gazette więc czy ktoś by to czytał? Ostatnio jakoś przestałam ich prawie słuchać gównie moją listę zajmuje FT Island z powodu tekstów...więc opowiadanie by się ich tyczyło.

poniedziałek, 6 lutego 2012

14...

[Jasmine]
Nadeszła godzina której tak bardzo się obawialiśmy. Czy po wejściu będziemy jeszcze w stanie wyjść? Ponad 3 metrowe drzwi otworzył się z hukiem. Czekał nas do pokonania już tylko długi korytarz, na jego końcu znajdowało się coś w rodzaju tronu postawionego na około metrowym podeście. Powietrze śmierdziało siarką,a temperatura była znacznie wyższa niż na zewnątrz. Czułam na plecach oddech Sagi był on tak samo zdenerwowany jak ja. Ostatnie kroki....trzy, dwa, jeden..stop.
-Chciałeś nas widzieć Lucyferze
Takashi nie dawał nic po sobie poznać, natomiast ja nie byłam w stanie dźwięku wydobyć.
-Zgadza się. Zastanawiam się czemu tak długo trwa przygotowanie panienki Jasmine.
Panienki??!!! Skąd on się urwał?
-otóż nasz drogi Panie nie uważam by była już gotowa. Robi duże postępy jednak stać ją na więcej.
-Może nie jesteś wystarczająco dobrym opiekunem?
-Staram się z całych sił
-W takim razie masz jeszcze 3 dni a następnie przyprowadzisz ją by wstąpiła w szeregi mojej armii przybocznej.
-A jeśli jej nie przyprowadzę?
-Odważysz się mi sprzeciwić? Dobrze wiesz kim jest wiec zdajesz sobie sprawę jaki jest jej los.
-A co jeśli nie zgadzam się służyć dla ciebie?
W końcu udało mi się zebrać w sobie.
-Jak na władce przystało będę musiał Cię unicestwić aby zlikwidować ryzyko przejęcia przez Ciebie władzy. Jednak zdaje sobie sprawę, że cześć stanie po twojej stronie więc stopniowo będę likwidował osoby otaczające Cię z nadzieją, że jednak zaszczycisz mnie stając u mojego boku.
-Nie licz na to.
-Masz 3 dni na zmianę zdania, w przeciwnym razie szykuj się na wojnę która pochłonie wiele ofiar w tym Ciebie.Bądź pewna, że jako pierwszy odejdzie on, widzę że między wami jest zakazane uczucie. A teraz możecie już odejść.
bez słowa wyszliśmy z budynku. Saga zadzwonił do chłopaków każąc im pozbierać jak najwięcej osób i zjawić się w domu jak najszybciej.
-Nie przejmuj się nikt nie ucierpi
-Czy Ciebie tam nie było? On nas wszystkich zabije
-Formalnie rzecz biorąc już jesteśmy martwi.
-To nie czas na żarty.
-Po prostu się nie przejmuj nie dam nikomu zrobić Ci krzywdy ani nikomu innemu. Dawniej służyłem dla niego. Byłem dowódcą jego wojsk i wiem jakie są ich najsłabsze punkty i na ile ich stać.
Weszliśmy do domu, jeszcze nikogo nie było. Napięcie nie opadło nawet minimalnie.
-Takashi poddam się
-Co?
-Będę służyła dla Lucyfera, jest to nie wielkie poświęcenie jeśli chodzi o wasze bezpieczeństwo.
-Zdajesz sobie sprawę, że to nie potrwa rok czy dwa tylko całą wieczność? To się nigdy nie skończy
-Ty go zostawiłeś
-Ja nie byłem jego tajną bronią i nie stanowiłem zagrożenia jego władzy.
-Nie ważne. Dam radę.
-Czy ty wiesz jakie brednie wygadujesz? Myślisz do cholery, że Ci na to pozwolę? Pójdziesz do niego po moim trupie!!
Otworzyły się drzwi i do środka weszło z 20 osób między innymi wszyscy członkowie Alice Nine, The Gazette, Miyavi i Damon natomiast reszta była dla mnie obca.
-Co się stało?
Na czele grupy stał Nao
-Usiądźcie
Wszyscy zajęli miejsca
-Mów o po co nas tu wezwałeś
-Szykuje się wojna mamy 3 dni.
-Przeciwko?
-Lucyferowi, poznał prawdę i chcę ja chociaż by po trupach.
-Nie będzie żadnej wojny! Możecie już wracać. Zrobię jak chce.
-Zamknij się i siadaj!!!!!
-Saga ma racje nie oddamy Cię
Kai próbował załagodzić wybuch Sagi
-Musimy wszystko szczegółowo ustalić, za chwilę powinni być już pozostali.
Nao wyją już swój gruby notes i zaczął przeglądać zawzięcie coś...




Tak sobie myślę i doszłam do wniosku, że pomimo tego, że czasu mam teraz niewiele to i tak chciała bym coś zmienić. I tu właśnie zwracam się do was. Treść opowiadania zależy jedynie ode mnie jednak całą reszta już będzie zależała od was :) Niby pisanie daje mi chwilowe oderwanie się od nauki itd to jednak jest on dla was i cieszy mnie, ze ktoś tu zagląda, czyta i komentuję. Wiec piszcie śmiało co zmienić, coś dodać może usunąć? Nie zmieni się jedynie główna treść ale cała reszta jak najbardziej może. z góry dziękuję :)
 

czwartek, 2 lutego 2012

13...

[Jasmine]
Usiadł obok mnie na łóżku.
-Daj rękę.
-Po co?
Sama byłam zaskoczona jak oschle brzmiał mój głos.
-Abym czuł, że to co Ci pokazuję to tylko wspomnienia.
Podałam mu prawą dłoń.
-A teraz zajrzyj mi w umysł. Tam znajdziesz odpowiedź na wszystko. Jeśli chodzi o wspomnienia to nie da się ich sfałszować.
Zamknęłam oczy i skupiłam się na myślach Takashiego. Było to jak wyświetlany film. najpierw pokazał mi pierwsze spotkanie z Kate. Zaskoczyło mnie to, że to ona się już na samym początku zaczynała do niego dobierać jednak nie skutecznie, wielokrotnie ją odtrącał. Następnie moim oczom ukazał się widok wszystkich członków zespołu. Nao siedział z telefonem w ręku i rozmawiał z Kaiem było widać, że był mocno zaangażowany emocjonalnie w tą rozmowę. Hiroto, Shou i Tora byli zajęci sobą, a świat otaczający ich nie miał znaczenia. Na ten widok ogarnęła mnie fala smutku i samotności. To musiały być uczucia Sagi z tamtego okresu. Kiedy zorientował się,że zaczynam odczytywać jego uczucia od razu zmienił scenę. Teraz ponownie byłą Kate.
-czemu jesteś taki przybity?
-nie twoja sprawa
-może jakoś ci pomogę?
-wątpię 
-rozluźnij się
Ta szmata rozpięła mu koszulę i zaczęła całować po torsie. W Takashim odezwał się instynkt i rzucił ją na łóżko. Na całe szczęście darował mi późniejsze obrazy. Następnie pokazał mi jeszcze kilka podobnych spotkań świadczących o tym, że żadnych uczuć w tym nigdy nie było.
Otworzyłam oczy. Takashi szybkim ruchem otarł łzy tak bym ich nie zauważyła...dopiero teraz zdałam sobie sprawę jaki ból sprawiała mu samotność zwłaszcza, że życie miłosne wszystkich znajomych było aż do zarzygania różowe. Basista wstał by wrócić do siebie. Tak po prostu bez słowa.
-Poczekaj, zostań.
Wrócił położył się obok mnie, wtuliłam się w niego.
-Przepraszam, nie sądziłam, że w runiesz możecie odczuwać samotność.
-Nie miałaś jak tego wiedzieć.
-Ale czemu próbowałeś na siłę się w niej zakochać,a jedyne co czułeś to nienawiść.
-Chciała dobrze, jednak była zbyt nachalna. Chciałem po prostu się zakochać ponieważ my możemy zakochać się tylko raz nasza miłość jest wieczna lub nie ma jej wcale. I dlatego nie mogłem niczego do niej poczuć zwłaszcza później ponieważ kochałem już osobę z nie mojego świata. W chwili kiedy pierwszy raz Cię zobaczyłem nie mogłem przestać o Tobie myśleć.
-Będę już zawsze przy Tobie
-Przede wszystkim muszę Cie chronić, a żeby tak było nie możemy być razem.
-Więc mnie nie chroń.
-Muszę. Wolę być zawsze przy twoim boku jako przyjaciel niż później spędzić wieczność bez Ciebie.
-Nikt mnie Tobie nie odbierze.
-Nie myśl teraz o tym tylko śpij.


Rano nie było już go. W kuchni również. Poszłam do jego sypialni. Spał jak zabity. Nie pozwolę mu decydować o tym co z nami będzie bez mojego prawa głosu w tej sprawie. Położyłam mu rękę w miejscu gdzie ja mam serce a on płomień a skóra jest najcieplejsza w tym miejscu. Ponieważ byłam nieco inna niż reszta czułam nawet najmniejszą różnicę temperatur. Tak byłam jedyną istotą tutaj której mogło być zimno w piekle, a do tego musiałam to ukrywać. Ale wracając do głównego problemu to Takashi nie był tak gorący jak zawsze a dodatkowo dało się wyczuć delikatne bicie serca.
-Takashi  wstawaj szybko!!
-Co się stało?
Położyłam jego rękę na klatce piersiowej.
-Co to?
spytał zaskoczony jeszcze bardziej niż ja.
-Serce. Nie jesteś już diabłem takim jak reszta. Chyba stałeś się diabłem z uczuciami.
-To niemożliwe
-Więc jak to wyjaśnisz?
-Ale jak?......To musiało mieć coś wspólnego z Tobą..
-Jak to?
Teraz to ja byłam w lekkim szoku
-Najwyraźniej to czego pragniesz staje się.
-Czy poniesiesz tego jakieś konsekwencje?
-Nie wiem...musimy spotkać się z Nao może coś będzie wiedział.
Wspólnie zeszliśmy do kuchni w której jak na złość siedziała Kate.
-Jednak musi was coś łączyć, za każdym razem wychodzicie z jednego pokoju.
-Z tobą jakoś nic mnie nie łączyło a często wychodziliśmy z jednego.
-Na nią patrzysz inaczej niż na mnie
-Może dlatego że nie jest dziwką.
-Wiesz, że pożałujecie tego?
-Nic nie możesz zrobić. Co tu robisz tak właściwie?  
-Lucyfer chce ją widzieć za godzinę...
-Po co?
-Chyba niechcący kazałam ją dokładniej sprawdzić i Luc wie już kim tak naprawdę jest. Nadal twierdzicie, że nic nie mogę zrobić?  Widzimy się za godzinę.