czwartek, 28 czerwca 2012

19...

[Jasmine]
Razem z Sagą siedziałam w salonie żądne z nas się nie odzywało. Przez nasze zdenerwowanie aż gęstniało powietrze w pokoju. Lada moment miał się pojawić ktoś z Nieba i nie mieliśmy pojęcia do czego doszli tam na górze. Z pozbycia się Lucyfera wydawali się być zadowoleni ale czy na pewno?  Momentalnie zrobiło się jaśnie.
-Cholera chyba nigdy się nie przyzwyczaję, że u was lądowanie są twardsze.
Na środku pomieszczenia pojawił się wysoki, wysportowany mężczyzna o blond kręconych włosach i błękitnych oczach. Białe skrzydła i ubranie wyjątkowo mu pasowało. Mimo, że miał dużo delikatniejszą urodę od wszystkich diabłów jakie znam to miał w sobie coś bardzo pociągającego. Takashi patrzył na niego z lekkim zdziwieniem, za to ja z lekkim zainteresowaniem. Gość popatrzył na nas pytająco.
-A tak zapomniałem się przedstawić Nazywam się Gabriel i jestem tu by reprezentować władze najwyższą.
Zaprezentował wszystkie swe zęby w najwspanialszym uśmiechu jaki kiedykolwiek widziałam.
-Ten Gabriel?
Z wyczuwalną złością zapytał basista. Najwyraźniej dobrze wiedział o czym teraz myślę.
-Nie, nie ten o którym myślicie. Jestem nowy.
-Dali nam nowicjusza? 
-Spokojnie jestem najlepiej poinformowany tam na górze.
Rozmowa ich nie doprowadziła by do niczego dobrego a konflikt teraz są nam zbędne.
-Jakie są ustalenia?
-Nasze władze długo myślały nad tym. Pierwszym pomysłem było by połączyć niebo z piekłem jednak były głosy sprzeciwu i słusznie. Chcemy zaproponować Ci  władzę nad podziemiami.
-Mi? Czy dam rade?
-Uważamy, że jesteś do tego stworzona jednak będziesz podlegała pod okres próbny
-To znaczy?
-Przez pewien okres czasu regularnie będzie się tu zjawiał nasz reprezentant sprawdzić jak się sprawy mają i czy w czymś nie pomóc albo czegoś nie wyjaśnić.
-Kto nim będzie?
-To ja zostałem do tego przydzielony.
-Czy możemy wystąpić o zmianę? 
-Panie Sakamoto obawiam się, że jest to nie możliwe bez odpowiednich argumentów, a jak oboje wiemy nie ma Pan nic na mnie.
Irytacja Takashiego i zadowolenie Gabriela było na prawdę zabawnym widokiem.
-W takim razie czy Panienka Jasmine zgadza się na takie warunki?
Panienka? Skąd on się urwał? A no racja spadł z chmurki.
-Tak
-Liczymy na owocną współpracę.  A teraz proszę mi wybaczyć ale muszę już wracać, w najbliższym czasie skontaktuję się z Tobą. A co do Pana Panie Sakamoto po dokładniej analizie doszliśmy do wniosku, że pod wpływem Pana współlokatorki przestał być Pan diabłem. Jednak zwykłym obywatelem też się Pan nie stał, jak na razie trudno nam powiedzieć czym Pan jest. Proszę należycie wychować dziecko. Do zobaczenia.
Przez chwilę zrobiło się znowu jaśniej po czym zniknął.
-Co za bezużyteczny pajac. Ten jego irytujący uśmieszek.
-I kto to mówi? Nie mogłeś być milszy? Chciał pomóc.
-Po co miałem być milszy? Nadrabiałeś za mnie. Aż dziwne, że nie poprosiłaś by na kolacje został.
-Zamknij się! I pomyśl chwilę!
-O czym? O jego "zniewalającym" uśmiechu? Czy może idealnej budowie ciała? A może mam pomyśleć czy dobrze całuje?
Mówiąc to próbował naśladować damski głos
-O co Ci do cholery chodzi?
-o co mi chodzi? Może o Twoje maślane oczka i prawie slinotok na jego widok.
-Czyżby ktoś tu był zazdrosny?
-Pff nie żartuj sobie nawet.
Mógłby się chociaż przyznać, że jest zazdrosny. Sam tego chciał! Wstałam i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
-Jak Ci przejdzie to się odezwij, a przez ten czas zastanów się o jakim dziecku mówił.
-Jedno jest pewne nie naszym więc nie ma się czym przejmować.
Co za bezduszny egoista. Postanowiłam zmienić swój kierunek i wyjść z domu. Przecież zawsze mogłam iść do Damona.
-Gdzie idziesz?
Nawet nie chciało mi się na to odpowiadać. Zamknęłam tylko drzwi zostawiając go by mógł się zastanowić i przyznać przed samym sobą

Wiem, że krótkie i po dość długim czasie ale jakoś tak mnie właśnie naszło i w ciągu chwili powstało :)