wtorek, 24 lipca 2012

20...

Pukałam do drzwi już z 15 minut, Damona najwyraźniej nie było. Ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę to wrócić do domu. Co możesz zrobić? Gdzie pójść? Myśl! Wiem, Hamao! Ruszyłam w stronę jego domu. Ciche pukanie do i już po chwili drzwi były otwarte.
-Co ty tu robisz?
-też miło Cię widzieć.
-To nie jest odpowiedź.
-Mały konflikt?
-A gdzie te kochające się papużki nierozłączki?
-Jedna zamieniła się w zazdrosnego osła.
-Powiedział Ci?
-Ale co?
-A nie ważne, nic takiego. Więc to on jest zazdrosny a nie ty.
-Co miał mi powiedzieć?
-Nic takiego
-HAMAO!!!!
-Ostatnio spotkał się z Kate...
-że co? to ona żyje?
-żyje i ma się dobrze.
-Idziemy
-Gdzie?
-Na ziemie
-Niby jak?
-chyba zapominasz kto tu ma władze.
Już po chwili byliśmy na jakiejś ulicy. Nie wiem jakie to było miasto ale czy to ważne?
-Gdzie jesteśmy?
-Nie wiem
-Więc gdzie idziemy?
-Tam
wskazałam na jakiś bar po przeciwnej ulicy. W środku było dość tłoczno jednak nikomu to nie przeszkadzało. Głośna muzyka i półmrok nadawały jedynie odpowiedniego klimatu. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zamówiliśmy jakiś alkohol.
-Hamo
-Tak?
-Czemu Ci faceci się na mnie gapią? Zawsze raczej mnie nie zauważali.
-Bo zawsze Saga był w okolicy i nieco inaczej Cię postrzegali.
-debil
Dopiłam do końca czwartego drinka i wstałam
-Gdzie idziesz?
-Tańczyć

[Saga]
Byłem zdenerwowany po wizycie tego całego Gabriela ale teraz to byłem już maksymalnie wkurwiony. Jakiś czas temu Hamao się ze mną skontaktował  i teraz wchodzę już sam nie wiem do którego z kolei baru. Opis okolicy się zgadza więc wchodzę. Chwile temu byłem wkurzony? Nie to było nic w porównaniu z tym co jest teraz. Jakiś napalony koleś jakby nigdy nic tańczy sobie z Jasmine. Podeszłem do nich i pociągnołem ją za rękę w stronę wyjścia.
-jesteś pijana
-Co ty tu robisz? śledzisz mnie?
-Hamao zadzwonił po mnie. Czemu doprowadziłaś się do takiego stanu?
-A ty czemu mnie zabiłeś?
-Nie odpowiada CI twoje obecne życie?
-NIE! Chciałam kiedyś założyć rodzinę, mieć dzieci, wziąć ślub. A Ty mi to wszystko zabrałeś dla własnego kaprysu.
Zawsze życie ludzkie wydawało mi się głupie. W końcu ludzie popełniają błędy, zamartwiają się wszystkim a na samym końcu i tak lądują u nas. Więc czemu tak bardzo chcą tego całego gówna tutaj?
-Nie rozumiesz prawda? Przecież jak może zrozumieć to ktoś kto nigdy nie miał uczuć ktoś kto jest bezduszny.
Stałem nie mogąc nic powiedzieć Patrzyłem jedynie na jej zaszkole oczy. Może ma racje? Nie wiem co to prawdziwe życie, a będąc diabłem mogę wiedzieć co to miłość? Objąłem ją, zaczęła płakać jednak się nie wyrywała.
-Wracajmy do domu
Pokiwała jedynie głową