piątek, 18 listopada 2011

4...

[Jasmine]
Słyszałam nad sobą jak Takashi próbuje mnie obudzić powtarzając ciągle moje imię. Leniwie otworzyłam oczy, miał na sobie wojskowy mundur. O co właściwie chodzi? To już nawet po śmierci nie można się wyspać?
-Czemu mnie budzisz?
-Czas na Twój trening
-Która godzina?
-Dokładnie 5.01
Sięgnęłam ręką po poduszkę leżącą obok po czym się zamachnęłam i trafiłam go prosto w głowę.
-Sam sobie trenuj w środku nocy
-Wstawaj bez gadania, czekam na Ciebie na dole masz 5 minut.
Wychodząc dodał tylko bym nałożyła jakiś dres. Nie wierze o 5 rano wstawać i to w piekle. Nałożyłam na siebie jakiś czarny dres i poszłam do tego psychicznego diabła.
-Chce śniadanie- co jak co ale głodna byłam strasznie
-Po treningu
-Chyba sobie żartujesz?
-jestem jak najbardziej poważy. Nakładaj buty i przed dom.
Czułam, że mam przesrane, on za bardzo się wczuł w to. Wyszłam tak jak chciał.
-Na rozgrzewkę biegniemy do okoła mojej posiadłości wzdłuż ogrodzenia.
Dobre w tym to, że powiedział my a znacznie gorsze, że nawet nie widziałam końca ogrodzenia. Ile tu może być metrów? Przecież ja umrę ponownie!! Nie mając nic do gadania zaczęłam biec na całe szczęście okazało się, że moje ciało tu stało się znacznie sprawniejsze. Ale panująca cisza mnie denerwowała. Nawet nie wyobrażacie sobie jak pociągająco wyglądał w tym mundurze i jak tu się niby skupić? Pewnie jakoś w połowie zabrakło już mi sił.
-Może jakaś przerwa?
-Biegnij dalej. Jeśli się zatrzymasz karne okrążenie.
jakimś cudem dobiegłam do końca a raczej doczołgałam się niemal. Zdecydowanie już miałam dosyć a podobno to tylko początek. Nie miałam siły już nawet oddychać, a żołądek przywarł mi już z głodu do kręgosłupa.
-teraz pokonaj ten tor przeszkód
Rozejrzałam się po linach, drabinkach, oponach, błocie i wielu innych rzeczach które jeszcze mnie czekały.
-Czy my się bawimy w jakieś wojsko?
-To nie zabawa. Chce, żebyś była gotowa na wszystko
-Nie lepiej najpierw poćwiczyć moje moce?
-Do tego przejdziemy później a teraz biegnij
Ruszyłam, dalsza dyskusja nie miała by sensu. Wszystko było by dobrze gdybym nie była taka głodna! W głowie zaczęło już mi się  kręcić i nogi plątać czego efektem było wylądowanie na plecach w błocie i to dość efektownie. Wydałam z siebie tylko jęk bólu i postanowiłam wykorzystać chwile i poleżeć by odpocząć chociaż trochę. Takashi podbiegł do mnie w sekundzie z przerażeniem na twarzy szczerze to nawet chciało mi się śmiać z jego reakcji.
-Nic Ci nie jest?
-Pomijając fakt, że chcesz mnie zagłodzić i wykończyć fizycznie to wszystko jak najbardziej jest dobrze no może jeszcze nie licząc tego, że nie żyje od niedawna.
-No może trochę przesadziłem jak na pierwszy raz.
Wyciągnął rękę w moją stronę by pomóc mi wstać, chwyciłam go i pociągnęłam w swoją stronę. Mój plan nieco mi nie wyszedł bo zamiast wylądować obok w błocie zatrzymał się na rękach kilka milimetrów nade mną. Patrzył mi prosto w oczy. Jego tęczówki były takie niesamowite miały barwę ciemnej czekolady jednak połyskiwały metaliczną szarością, nie umiem ich opisać były piękne. Jedyne o czym teraz myślałam to to, żeby zniżył się jeszcze trochę i mnie pocałował. Tak zdecydowanie chciałam poczuć teraz jego usta. Ciekawe czy były tak gorące jak on? Co za głupie pytanie na pewno były. Odezwał mi się w głowie cichy głosik mówiący "Zrób coś! Nie możesz go pocałować" Czemu ja zawsze słucham tej swojej dobrej strony? Będę musiała się kiedyś tego oduczyć. Dłonią umazaną całą w błocie przejechałam mu po twarzy.
-Nie ładnie - uśmiechnął się pokazując swoje białe zęby, a jego oddech przyjemnie muskał moją skórę.
odwdzięczył mi się tym samy przez co zaczęliśmy się bawić w błocie niczym 3 letnie dzieci. Dobrze, że nikogo więcej nie było bo musiało to wyglądać dziwnie, a nasze pozycje mogły dużo sugerować.
-Koniec zabawy.
Zarządził podnosząc się. Powoli rozpiął górną cześć ubrania po czym ją zdjął. Moim oczom ukazał się jego delikatny kaloryfer. Czułam się ja w niebie, chyba to dość dziwne porównanie biorąc pod uwagę gdzie się znajduje. Czy muszę wspominać jaką miałam ochotę poczuć jego ciepło na sobie? Cholera a jeśli on to wszystko słyszy? Spojrzałam na jego twarz jednak nic nie wskazywało na to by wiedział o czym teraz myślę.
-Nie wpuszczę Cię takiej do domu. Chodź za mną.
Poszliśmy za dom gdzie był basen.
-Poczekaj chwilę zaraz przyjdę.
Rozejrzałam się, było tu jak w jakiejś bajce tylko mieszkaniec trochę nie pasował do tego opowiadania chociaż muszę przyznać, że stał się nieco bardziej miły kto wie, może istnieje szansa, że jakoś się dogadamy jeszcze. Takashi wrócił z wężem ogrodowym i odkręcił wodę. najpierw spłukał ze mnie całe błoto a następnie z siebie. Czekałam na niego na krawędzi basenu, odkładając nasze "źródło czystości" wypiął swój zgrabny tyłeczek wpychając mnie nim do wody. Wskoczył od razu za mną jednak zanim dopłynął do mnie ja stałam już przy domu.
-Twoja akcja ratunkowa była dość zbędna. Jak chcesz się mnie jednak pozbyć to powiedź a nie próbujesz mnie wykończyć wszystkimi możliwymi sposobami.
Obrażona ruszyłam do domu. Saga już stał otwierając przede mną drzwi bez słowa go minęłam i poszłam do siebie nałożyć coś suchego. Po dłuższej chwili zastanowienia postanowiłam zejść na jakieś śniadanie. Usiadłam na barowym krześle w kuchni.
-Proszę- postawił przede mną talerz naleśników z czekoladą-przepraszam
-Słuchaj jeśli, aż tak Ci nie odpowiada, że tu jestem to powiedź, poradzę sobie sama. Zachowujesz się jak skończony dupek a jak już przemówisz ludzkim głosem to próbujesz mnie wykończyć.
-Masz racje zachowuję się nie stosownie.
-Brawa dla Ciebie za zauważenie w końcu tego.
Zdecydowanie byłam jeszcze na niego zła.
-Zrozum od zawsze jestem taki. Nigdy nie byłem słaby jak Ty.
Włożyłam do ust ostatni kawałek naleśnika i wstałam.
-Gdzie idziesz?
-Rozbić namiot przed domem.
-nie masz namiotu.
-Nie? No to patrz
Pstryknęłam efektownie palcami i momentalnie w mojej drugiej ręce pojawił się zapakowany namiot.
-Już mam
Jego zaskoczona mina mówiła wszystko. Uśmiechnęłam się złośliwie i poszłam w stronę drzwi. Takashi zagrodził mi drogę.
-Nigdzie nie idziesz.
-To się jeszcze okaże.
Przysunął się do mnie i zaczął mi mówić do ucha zmysłowym głosem
-Nie pozwolę Ci.....
Odsunął się i spojrzał mi w oczy po czym dokończył
-...szpecić mi ogródka czymś takim
-Ty zapatrzona w siebie egoistyczna świnio!
-Po prostu idealnie- uśmiechnął się w ten swój zniewalający sposób
teraz to byłam już zdezorientowana.
-że co?
-Nie zauważyłaś, że kiedy jesteś zła wręcz idealnie sobie radzić z materializowaniem czego tylko chcesz?
Zatkało mnie on miał racje. Chwila, moment. Tylko czy on mnie zdenerwował specjalnie czy faktycznie tak myśli?
-To już zostanie moją tajemnicą.
Cholera znowu mu dałam grzebać sobie w głowie.
-Chodź za mną czas na ciąg dalszy ćwiczeń.
Zeszliśmy do piwnicy a raczej wielkiego pomieszczenia które całe, łącznie z sufitem było pokryte materacami. Staliśmy na przeciwko siebie.
-Uderz mnie
-Czemu?
-Na co Ci sprawność fizyczna bez umiejętności obrony.
-A od tego nie jest broń?
-Nie zawsze będziesz ją miała wiec zaczynajmy.
Zamachnęłam się ale Saga zrobił unik, powtórzyłam próbę ale znowu bez skutku i tak jeszcze kilka razy. Przesuwaliśmy się tylko po sali jednak nie uderzyłam go ani razu jednak on miał możliwość wielokrotnie.
-Wystarczy.
Zmęczona usiadłam
-Wiesz na czym polega twój błąd?
-Nie?
-Za bardzo skupiasz się na ciosach i dajesz sobie czytać w myślach więc znam Twój ruch zanim go wykonasz.
-Więc co niby mam zrobić?
-Skoncentrować się.
-Co za dobra rada. Nie ma co bardzo pomogłeś.
-Wstań
Stanęłam na przeciwko niego.
-Zamknij oczy...wieź kilka głębokich oddechów.....a teraz otwórz oczy i zaczynamy.
Nawet ja zauważyłam poprawę jednak i tak z efektu nie byłam zadowolona. Takashi był szybszy, silniejszy i sprytniejszy.. Nie jeden raz to ja leżałam na podłodze a nie on.
-No dobrze zrobiło się późno i zasłużyłaś na drobną nagrodę. Masz godzinę na prysznic i przebranie się.
Poszłam do swojego pokoju. Wzięłam odprężający prysznic. Wszędzie już czułam zapach mojego ulubionego czekoladowego żelu pod prysznic. Założyłam długie spodnie i cienki sweterek. Delikatnie się pomalowałam, uczesałam i byłam gotowa. Takashi już na mnie czekał. Szliśmy w nieznanym mi kierunku. Czyli mogło to być w każdy możliwy. Doszliśmy na plaże. Akurat był zachód słońca.
-Jak to możliwe, że jest już tak późno?
-Kiedy zajmiesz umysł zapominasz o ludzkich potrzebach. Przydatna rzecz. 
usiedliśmy na piasku patrząc jak fale uderzając o brzeg a "słońce" chowa się za horyzontem.
-Co takiego zrobiłeś, że jestem u Ciebie za kare?
-Manipulowałem życiem śmiertelnika więcej nie mogę powiedzieć.
-Dobra nie naciskam. Skąd tu zachód słońca skoro jesteśmy pod ziemią?
-Nie uważasz, że jest piękny?
-No jest
-No właśnie więc po co rezygnować z tego co piękne tylko dlatego, że to nie miejsce na to.
-Podoba mi się ten tok myślenia. Ale ocean tutaj?
-Wiesz opalanie toples wywodzi się z piekła, plaże nudystów też. A do tego była potrzebna plaża a co to za plaża bez wody..
-Wszystko idealnie przemyślane.
-Kiedy żyje się wiecznie ma się dużo czasu na dopracowanie wszystkiego. Cały czas doskonalimy piekło.
-Przecież jest tu wszystko
-Teraz tak myślisz ale zastanów się za np. tysiąc lat świat się zmieni więc i my musimy iść na przód by niebo nas nie prześcignęło. Musimy zachować standardy byśmy nie tracili nowych obywateli. 

3 komentarze:

  1. Dzięki, że mnie poinformowałaś, chociaż i tak często tu zaglądam ;P Świetny rozdział. Współczuje Jasmine,że się musiała tak namęczyć :(
    Ale też momentami wgl nie czaje o co chodzi Sadze... Raz miły, raz okropny. Ale to sprawia, że jest ciekawie ;D Czekam na nexta ;* ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no Saga w mundurze a nie wspomnę już o jego kaloryferze, aż zrobiło mi się gorąco. Nie mogę się doczekać następnego odcinka.

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie wreszcie news zapraszam =^.^=

    OdpowiedzUsuń