niedziela, 27 listopada 2011

5...

 [Jasmine]
Do domu wróciliśmy gdy było już zupełnie ciemno. Wiecie, że nawet tu widać miliony gwiazd? Nie sądziłam, że jeszcze je zobaczę, były takie piękne. Jednak Takashi chyba nie dostrzegał tego tylko jak najszybciej szedł.  Dopiero teraz zaczynałam odczuwać jak bardzo jestem zmęczona, bez słowa poszłam do siebie. Rozejrzałam się po pokoju. Zdecydowanie muszę coś tu zmienić bo nic do mnie nie pasuje. Jeszcze tylko szybko wieczorna toaleta, przebrać się w piżamkę i do łóżeczka. Było tak przyjemnie ciepłe i miękkie, że powieki momentalnie mi opadły. Kiedy nachodził mnie sen usłyszałam jakieś ruchy w pokoju.
-Takashi coś się stało?
Nie miałam siły nawet otworzyć oczu więc czekałam tylko na odpowiedz.
-Piękna Ty moja nie ma tu Sagi
Momentalnie się rozbudziłam i stałam na przeciwko Arona. Panika zaczęła ogarniać mój umysł. Jak on tu wszedł?
-Czego chcesz?
-Myślę, że dobrze wiesz. Zawsze mam to czego pragnę, a teraz pragnę Ciebie. Jeszcze niczym nie skażona. Nie tknięta ahh....nie mogę się już doczekać Twojego ciała.
-Wynoś się!
W myślach próbowałam wołać Sagę, oby tylko mnie usłyszał. Aron zbliżył się do mnie. Moje ciało odmawiało posłuszeństwa. Nie mogłam się poruszyć ani nic powiedzieć. Jego usta muskały moją szyje zostawiając mokre ślady, a ręce błądziły po moich piersiach. Musiałam coś zrobić tylko co? Takashi powtarzał że najpierw trzeba się skupić. Tylko jak się tu skupić? Ale co mi pozostało? Trzeba chwytać się wszystkiego. Spróbowałam oddalić się myślami gdzieś daleko, odnaleźć spokój, nie było to łatwe lecz po chwili czułam jak nabieram siły.

[Saga]
Obudził mnie krzyk w mojej głowie. Była to Jasmine. Coś musiało być nie tak. W samych bokserkach biegłem do jej pokoju. W tym monecie zacząłem żałować, że zablokowałem możliwość teleportowania się w domu i że jej pokój znajduję się na drugim końcu korytarza. Z hukiem otworzyłem drzwi. Widok mnie zaszokował Aron dobierał się do Jasmine. Do mojej niewinnej, bezbronnej Jasmine. Ogarnęła mnie furia. Oczy rozbłysły mi szarością, wzrok się jeszcze bardziej wytężył, umysł pracował na najwyższych obrotach a na ciele pojawiło mi się kilka tatuaży które zazwyczaj ukryte są pod ubraniem. To wszystko oznaczało, że jestem gotowy do walki. Aron dobrze wiedział, że nie ma ze mną szans, przynajmniej tak by było w normalnych warunkach a nie kiedy ma tarcze w postaci jej. Wizje jakie mi przedstawiał w myślach były jak cios nożem w plecy.  Byłem lepiej wyszkolony tyle, że tym razem to on miał przewagę tylko czy jest w pełni tego świadomy? Zna mnie od dawna więc wie, że nie liczę się z istnieniem innych. nie bez powodu to ja dowodziłem armią a nie on. Jednak istnieje możliwość, że mógł mnie śledzić gdy byłem na ziemi a wtedy jestem już na straconej pozycji. Ale warto zaryzykować, zawsze warto gdy jest chociaż by cień nadziei.
-Zostaw ją!
-Teraz moja kolej na zabawę
-Powiedziałem byś ją zostawił bo inaczej pożałujesz.
-Mam taką nadzieję. Nie bez powodu tak jej pragnę, chce dłuższej rozrywki, chce Twojej zemsty gdy to ja pierwszy ją zaliczę, a dobrze wiesz, że prawnie nic nie możesz zrobić.
Więc o to mu chodziło. Chciał zemsty, a do tego miał racje pod względem prawa nic nie mogłem zrobić ale ja nie patrze na prawo wyznaje własne zasady. Byłem gotowy się na niego rzucić jednak w ostatniej chwili udało mi się odskoczyć. Ciało Jasmine zaczęło płonąć czarnym płomieniem. Pierwszy raz widziałem coś takiego. Jej nic nie było jednak Aron to już co innego. Jego skóra była cała poparzona a co dziwniejsze nie goiło się to od razu. Odskoczył od niej. Nie był w stanie się uzdrowić, płomień musiał go zabijać.
-Co Ty do cholery zrobiłeś? Chcesz mnie unicestwić?
I najnormalniej znikną. Oj żeby wiedział, że miałem na to ochotę jednak to nie byłem ja. Nie jestem w stanie dokonać czegoś takiego i dobrze o tym wiedział. Teraz to on będzie szukał zemsty na mnie i zna już mój słaby punkt. Mia klęczała na podłodze, była przerażona. Chciałem do niej podejść jednak gdybym to zrobił skończył bym jak nasz nie proszony gość. Przykucnąłem na bezpieczną odległość.
-Uspokój się. Już wszystko dobrze.
Wzięła kilka głębszych oddechów i płomień zgasł.
-Jak to zrobiłeś?
-To nie byłem ja. Nic nie musiałem robić sama sobie dałaś rade. Najwyraźniej płomień to Twój żywioł.
Owinąłem ją kocem i przytuliłem. Pachniała jeszcze przerażeniem.
-Jesteś silniejsza niż myślałem. Jeszcze trochę i byś go zlikwidowała. Nie przejmuj się już nie wróci tu więcej, a teraz połóż się i wyśpij.
Otworzyłem drzwi
-Takashi..
jej głos był tak boleśnie niepewny.
-Tak?
-Nie chce zostawać sama
Odwróciłem się do niej. Stała naprzeciwko częściowo zwęglonego łóżka. Na Lucyfera! Czy ja jestem ślepy? Jak mogłem nie zauważyć, że przy okazji spaliła sobie łóżko. I w najlepsze zostawił bym ją samą i co? Spała by na podłodze? Zbliżyłem się do niej i bez słowa zaprowadziłem do swojej sypialni. Łóżko miałem na tyle duże by mogła spać spokojnie bez obawy, że mógłbym się do niej dobierać. A nie ukrywam wizje erotyczne to z nią w roli głównej miałem różne i wielokrotnie jednak nie w takiej sytuacji. Myślałem, że położy się na drugim końcu jednak wtuliła się niepewnie we mnie. Byłem jeszcze znacznie cieplejszy niż zazwyczaj i najwyraźniej jej to teraz odpowiadało.  Pocałowałem ją w czoło i wyszeptałem "dobranoc". Momentalnie zasnęła. Za to ja jeszcze długo wsłuchiwałem się w jej bijące serce próbując zrozumieć co tak naprawdę się wydarzyło. Co ma oznaczać ten płomień. Kim ona tak na prawdę jest? Czego tak na prawdę chciał Aron?

1 komentarz:

  1. Świetne, tylko czuje mały niedosyt bo mnie też ciekawią zadane przez Sage pytania na końcu ale cierpliwie poczekam

    OdpowiedzUsuń