środa, 28 grudnia 2011

8...

[Jasmine]
Przeciągnęłam się na swoim łóżku już dawno nie byłam tak wyspana. Chwileczkę..rozejrzałam się. Czy ja naprawdę widzę dobrze? Faktycznie jestem w swoim pokoju? To nie jestem jakimś wybrykiem natury,a  to był tylko sen? No cóż moja wyobraźnia czasem mi daje popalić ale nie sądziłam, że aż tak. W idealnym nastroju usiadłam. i co zobaczyła? Takashi spał na fotelu, a dokładniej to na dwóch fotelach. Czy to nie dziwne? Ale chyba powinnam być już przyzwyczajona do dziwnych rzeczy. Wzięłam kocyk z łóżka i delikatnie nakryłam diabła. Jego długie rzęsy uniosły się odsłaniając niesamowite oczy.
-Jak się dziś czujesz księżniczko?
Zrobiłam obrażoną minę i teatralnie odwróciłam się tyłem by odejść. Pociągnął mnie na tyle mocno za rękę, że znalazłam się na jego kolanach a nasze twarze dzieliła nie wielka odległość.
-Nie obrażaj się na mnie nie moja wina, że jesteś taka śliczna.
-To powiedz mi czemu tutaj śpisz.
-Ponieważ pomyślałem, że tu będzie Ci wygodnie a nie chciałem zostawiać Cię samej.
-A jestem na tyle gruba, że zajmuje całe łóżko i biedny musiałeś całą noc spędzić na fotelu?
-Nie, ale nie proszony nie wejdę Ci do łóżka.
I kto by pomyślał, że to są właśnie jego słowa? Byłam mile zaskoczona.
-Idź się ubrać a ja zrobię śniadanie.
Jego głos już po raz kolejny z nadzwyczaj czułego stał się zimny. Witamy znowu wkurzającego Sagę. Wzięłam z garderoby jakieś dresy myśląc już o kolejnym męczącym treningu. Stanęłam przed lustrem i przejechałam dłonią po dwóch bliznach na plecach. Zamknęłam oczy i skoncentrowałam się na tyle ile byłam w stanie. Po spojrzeniu w lustro ukazały mi się wielkie czarne skrzydła z nielicznymi białymi piórami. Więc jednak to nie był sen. Z dołu dobiegło mnie wołanie na śniadanie. Nie mając wyboru schowałam swój nowy nabytek i szybko się ubrałam. W kuchni czekały już na mnie tosty.
-Co dziś będziemy robić na treningu?
-Nie będziemy już trenować.
-Czemu?
-Bo jesteś silniejsza ode mnie a raczej od większości demonów. Nie wiem tylko czy dałabyś sobie radę z samym Lucyferem.
-W takim razie jakie plany na dziś?
-Rób na co masz ochote
-A Ty?
-Muszę czegoś poszukać
-Pomóc Ci?
-Nie
-Jak chcesz
wstałam i wyszłam za dom za pomocą swojej mocy przebrałam się w kostium i wskoczyłam do basenu. Trzeba przecież odreagować jakoś tego kretyna. Co on sobie myśli? Nie może przecież być raz przeuroczo miły a za chwilę zimny jak lód. Nie wiem ile czasu mogło minąć ale na pewno kilka godzin. Całe szczęście, że obecnie nie czuje zmęczenia. Takashi stanął w drzwiach tarasowych.
-Chodź na chwilę
-Przecież miałam robić co chce.
-O co Ci chodzi? Masz tu być za 5 minut.
Byłam na tyle wkurzona, że moje ciało było na tyle rozgrzane, że wyschło momentalnie. Przebrałam się w normalne ubranie i weszłam do środka. Takashi stał trzymając śliczną, długą suknie w stylu dawnych lat.
-Przymierz.
-Po co?
-Niedługo Lucyfer organizuje bal dla każdego który coś tu znaczy i masz iść w tym.
-A jak nie?
-Nie masz wyboru jemu nawet ja nie mogę się w pełni sprzeciwić
-Czemu nie mogę jej założyć jej tak jak innych rzeczy?
-Ponieważ jest od Lucyfera i w pewnym sensie jest zablokowana.
Wzięłam ją i poszłam do najbliższego pomieszczenia. Był to jakiś pokój w stylu dokładnie takim samym jak reszta domu. Nałożyłam ją, była strasznie ciężka i sztywna. Nie byłam w stanie zasznurować gorsetu więc przytrzymując ją z przodu wyszłam.
-Zawiąż.
Ciągnął za sznurki jakby chciał mnie udusić nią. jego ciepły oddech pieścił moją szyje. Mój umysł odchodził od zmysłów. Miałam tylko jedną wizję- zatracić się w tych cudownych ustach. Gorset stawał się coraz ciaśniejszy,a mi robiło się coraz cieplej.
-Już
Jednak nie odsuwał się. Nie wiele już myśląc odwróciłam się kładąc dłoń na jego rozgrzanym policzku i zbliżyłam nasze wargi. Odwzajemnił pocałunek kiedy zaczęłam się zatracać tak po prostu odsunął się.
-Nie możemy więcej tego robić
W moich oczach mimowolnie pojawiły się łzy. 
-Wiec czemu odwzajemniłeś pocałunek? Po co było to całe przedstawienie po tym jak Ogata już odszedł?
-Bo pociąga mnie Twoje ciało.
-Jaki Ty kurwa szery jesteś.
-I tak związek opiekuna z podopieczną jest zakazany więc nie licz na nic chyba ze taki jedno razowy numerek bez zobowiązań o którym nikt się nie dowie.
Strzeliłam go w twarz i wybiegłam z domu. Kierowałam się prosto na plażę, utrudniały mi to łzy oraz nadmiar materiału w sukience. Usiadłam na gorącym piasku i patrzyłam jak "słońce" zachodzi.
-Mogę się dosiąść?
Za moich pleców dobiegł mnie nieznajomy męski głos.
-Tak, proszę.
Otarłam oczy.
-Nie boisz się siedzieć z nieznajomym?
-A Ty nie nie boisz się podchodzić do nieznajomej?
Uśmiechnął się przyjaźnie.
-Jestem Damon
Wyciągnął w moją stronę rękę.
-Jasmine ale możesz mówić mi Mia
-czemu płakałaś?
-Drobna sprzeczka z współlokatorem.
-Rozumiem sprawy prywatne nie wnikam  już.
-Dziękuje. Nie widziałam Cię wcześniej.
-To samo mogę powiedzieć o Tobie tyle, że ja przychodzę tu od tygodnia codziennie patrzeć na zachód a później na gwiazdy.
-Czyli tydzień temu opuściłeś  dom opiekuna?
-Dobrze kojarzysz fakty, i dokładnie tydzień temu tu trafiłem. 
-Jakim cudem tak szybko się wyrwałeś?
-Miałem dość specyficznego opiekuna już pierwszego dnia napisał do Lucyfera, że jestem gotowy dostałem mały domek przy plaży i o to moja historia.
-Faktycznie byłeś gotowy tak szybko?
-Nie miałem o niczym pojęcia dalej niewiele wiem ale jakoś daje rade.
Uśmiechnął się z zadowolenia.
-Mogę spytać kim on jest?
-Aron znasz?
-Powiedzmy, że nie przypadliśmy sobie do gustu
-Jakoś mnie to nie dziwi, spójrz tam jest wielki wóz
-Niesamowity
-Wybacz ale muszę już wracać.
-Nie pozwolę Ci samej wracać w takim miejscu nigdy nie wiadomo kogo się spotka.
-Z przyjemnością skorzystam z propozycji.
Otrzepałam suknię z piasku i ruszyliśmy w stronę powrotną.
-Czemu jesteś tak dziwnie ubrana?
-Pokłóciliśmy się gdy właśnie ją przymierzałam przed jakimś smutnym balem.
-Wygląda niewygodnie.
-Bo taka jest
-Ale ładnie Ci w niej
-Dziękuje.
-Widzisz tamten dom?
Wskazał na nieduży domek
-Tak
-Tam właśnie mieszkam. Gdybyś kiedyś miała ochotę to zapraszam.
-Uważaj bo jeszcze skorzystam.
-Na to właśnie liczę.
Po 20 minutach staliśmy już przed ogrodzeniem domu diabła.
-To jesteśmy na miejscu
-Niezła chata
-masz racje szkoda, że nie da się tego powiedzieć o właścicielu.
Jak na zawołanie w bramie stanął Takashi.
-Gdzie byłaś? Kto to?
- A chuj Cie to interesuje.
-Dziękuję i dobranoc...może jeszcze się spotkamy.
-Dobranoc
Damon odszedł a ja minęłam Takashiego i poszłam prosto do swojego pokoju zamykając za sobą drzwi na klucz....

2 komentarze:

  1. No to się porobiło :P
    Ah, Saga...ten to jak coś powie, to wszystko zepsuje :/
    Mam nadzieje, że się cokolwiek ułoży :D

    Miło sobie coś poczytać, gdy jest się w dołku ;)
    Dzięki ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohoh mamy nowego bohatera i sprzeczkę na tle miłości. A co się stało ja zamknęła drzwi ??

    OdpowiedzUsuń